W ostatnim w tym roku poście z cyklu Wywiady Klubu Polki na Obczyźnie jest nam miło gościć Mariolę, mieszkającą w USA.
Mariolu, powiedz nam,
gdzie jest Twoje miejsce w Polsce?
Pochodzę z Brzyna - małej wioski w gminie Krokowa w województwie
pomorskim. Tam spędziłam swoje dzieciństwo i mieszkałam, dopóki nie
wyszłam za mąż. Kolejne trzy lata mieszkałam w Gdańsku, a potem już
emigracja. Lubię wracać do swojego Brzyna. I nie wstydzę się tego, że
stamtąd pochodzę.
Jak dawno temu wyjechałaś z Polski? Dokąd wyjechałaś? Co było przyczyną twojej emigracji?
W marcu tego roku minęło 7 lat. Szmat czasu, choć wydaje się, jakbym
dopiero wczoraj wyruszała z lotniska w Gdańsku. Naszym pierwszym
przystankiem była Wielka Brytania a konkretnie Londyn, czyli kierunek
bardzo popularny w owym czasie. Dla nas było to miejsce przypadkowe. Mąż
po skończeniu doktoratu w Polsce dostał ofertę pracy właśnie w
Londynie. Wyjechaliśmy więc, mówiąc sobie - na próbę. Mieszkaliśmy tam
dwa lata, ucząc się, co znaczy życie na obczyźnie. Szczerze powiem, że
było to dla mnie jak skok na głęboką wodę. Potem zmiana pracy i
przepiękne Włochy. Ponad trzy lata mieszkaliśmy w malowniczo położonej
Brebbii niedaleko Lago Maggiore. Z sentymentem wspominam czas tam
spędzony. Zakochałam się bez pamięci we Włoszech i Włochach. Wyjeżdżałam
z płaczem i do dzisiaj tęsknię za moimi sąsiadami i różowym domkiem, w
którym mieszkaliśmy. Kolejnym przystankiem na dwa lata był Bangkok.
Przyznam, że początkowo ciężko było mi się oswoić z nową kulturą,
miejscem, ludźmi, a przede wszystkim temperaturą. Kiedy w końcu to
nastąpiło, musiałam wyjechać. A teraz od sierpnia mieszkamy w Nowym
Jorku. Na jak długo - niezbadane są wyroki nieba...
Czym zajmujesz się na co dzień?
Przede wszystkim jestem pełnoetatową mamą trójki dzieci. Opieka nad
nimi wypełnia mi większość dnia. Szczególnie najmłodsza latorośl nie
pozwala mi się nudzić. Jednak nie narzekam. Dzieci to coś, w co warto
inwestować. Choć przyznać muszę, że mam chwile zwątpienia i do idealnej
mamy sporo mi brakuje. Od lat nie pracuję już w zawodzie, a czas płynie.
Życie potrafi pisać różne scenariusze, więc też martwię się, co będzie
dalej z taką kurą domową, kiedy dzieci podrosną.
Co lubisz robić w czasie wolnym?
Przede wszystkim chciałabym przypomnieć sobie, co to jest czas wolny!
A tak na poważnie - kiedy już wszystkie małe (i duże) głowy leżą
grzecznie na poduszkach, a ja posprzątam walające się pod nogami klocki,
książki i misie, mam chwilę dla siebie. Wykorzystuję ją na czytanie lub
pisanie. W styczniu tego roku zaczęłam pisać bloga. Ciągle znajomi
prosili - zacznij w końcu pisać, o miejscach, w których mieszkasz! No
więc piszę - i sprawia mi to sporą frajdę, bo w końcu mogę sobie
przypomnieć, po co studiowałam polonistykę. Piszę o naszej emigracji - o
tym, co mnie otacza, dotyka codziennie jako matkę, Polkę i emigrantkę
właśnie.
Czym jest dla Ciebie Klub Polki?
W Klubie Polki jestem 'świeżynką', bo dołączyłam dopiero w maju tego
roku. Jest to dość niezwykła społeczność. Zaskakujące jest to, jak można
się dobrze rozumieć na odległość. Choć z braku czasu stoję trochę z
boku, odnoszę wrażenie, że Klub to taka wielka rodzina rozsiana po całym
świecie. Mam nadzieję, że poznam kiedyś część z tych osób osobiście.
Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?
Odnoszę czasami wrażenie, że nas emigrantów postrzega się trochę jak
ludzi na wiecznych wakacjach. A przecież tak nie jest. Prowadzimy
normalne życie. Mamy swoje rodziny, obowiązki, wzloty i upadki. Nasze
życie nie różni się niczym od tego w Polsce - prócz miejsca
zamieszkania. Każdy z nas może wyjść poza ramy swojego działania czy
życia. Jak bardzo - wszystko zależy od nas.
MARIOLA / USA
Blog Marioli: Akcja Emigracja
Facebook: akcjaemigracja
Bardzo ciekawe spostrzeżenie, co do tego, jak nas, emigrantów mogą widzieć rodacy, którzy pozostali w kraju.
Mariolu, dziękujemy za wizytę w Wywiadach i podzielenie się z nami swoimi przemyśleniami oraz historią Twojej emigracji.
Życzymy
Tobie, jak i wszystkim czytelnikom Klubowych Wywiadów pomyślności i
zdrowia w nadchodzącym Nowym Roku. Niech nam się darzy!
Kolejny Wywiad Klubu Polki pojawi się na stronie 'Gone to Texas' w styczniu, Nowego Roku.
W Szwajcarii oczekuje już nas Agnieszka MP. Zapraszamy!
Thursday, December 29, 2016
Wywiady Klubowe: Rozmowa z Mariolą
Wednesday, December 28, 2016
In The Kitchen With Tobo: 12 Months 12 cakes: #11 Mixed Fruit Cobbler
In The Kitchen With Tobo: 12 Months 12 cakes: #11 Mixed Fruit Cobbler: I would rather write about the Christmas experience but I need to catch up with my November project entry. Last month, my new try was t...
Wednesday, December 21, 2016
My Favorite Carols
Christmas in Poland is a big family thing. The main celebrations start on Christmas Eve, with the festive supper and gathering. Traditionally, on the Christmas Eve table you can find 12 dishes, which symbolize 12 months of the new coming year, and 12 disciples as well. Before the meal begins people share holy wafer "opłatek", wishing each other all the best. It is also the time to forgive and to be reconciled with the ones whom we have had argued with.
After the meal, presents from Santa are opened. Later, some families sing Christmas carols together. The carols are religious songs, not pop tunes of course. We used to sing them after the Christmas Eve supper in my home when I was little. We often played a vinyl album by Mazowsze as well. You can see the folk song and dance group in the videos below.
When I listen to the Polish carols, they bring to my mind all the Christmas scents and flavors of my childhood: poppy seed log - so delicious (and time-consuming considering how long it took to make the logs), noodles with poppy seeds, raisins, almonds, and honey, mushroom soup, and many more......
Here are my favorite Polish carols + a Polish version of Stille Nacht/ Silent Night.
Lulajże, Jezuniu / Sleep, Little Jesus (lullaby) - composed/written in the 17th century
Wśród nocnej ciszy / In the Silence of the Night (18th/19th century)
Dzisiaj w Betlejem / Today in Bethlehem - author unknown
Gdy śliczna Panna / When the Lovely Virgin Mary (music and lyrics written at the beginning of the 18th century).
Przybieżeli do Betlejem / Shepherd Have Come to Bethlehem (early 17th century)
Cicha noc / Silent Night - I like this Austrian carol, also in Polish - no matter in what language it is sung. Lyrics by Joseph Mohr, music composed in 1818 by Franz Xaver Gruber.
O Come, All Ye Faithful - music and lyrics by Frederick Oakeley, 1841.
Joy to the World - first published in 1719
Silent Night - English version
Besides them, I also like
O Tannenbaum - O Christmas Tree which is a German carol. Its modern lyrics, based on the 16th century Silesian folk song, were written in 1824 by Ernst Anschütz.
After the meal, presents from Santa are opened. Later, some families sing Christmas carols together. The carols are religious songs, not pop tunes of course. We used to sing them after the Christmas Eve supper in my home when I was little. We often played a vinyl album by Mazowsze as well. You can see the folk song and dance group in the videos below.
When I listen to the Polish carols, they bring to my mind all the Christmas scents and flavors of my childhood: poppy seed log - so delicious (and time-consuming considering how long it took to make the logs), noodles with poppy seeds, raisins, almonds, and honey, mushroom soup, and many more......
Here are my favorite Polish carols + a Polish version of Stille Nacht/ Silent Night.
Lulajże, Jezuniu / Sleep, Little Jesus (lullaby) - composed/written in the 17th century
Wśród nocnej ciszy / In the Silence of the Night (18th/19th century)
Dzisiaj w Betlejem / Today in Bethlehem - author unknown
Gdy śliczna Panna / When the Lovely Virgin Mary (music and lyrics written at the beginning of the 18th century).
Przybieżeli do Betlejem / Shepherd Have Come to Bethlehem (early 17th century)
Cicha noc / Silent Night - I like this Austrian carol, also in Polish - no matter in what language it is sung. Lyrics by Joseph Mohr, music composed in 1818 by Franz Xaver Gruber.
English Carols
During all those years when I worked as a teacher of English as a second language, every Christmas, besides various Christmas vocabulary, I also taught my students several Christmas songs/ carols. Most often they were also listening comprehension exercises - before we sang them, first, students listened to the lyrics and found what the missing words (on their exercise sheets) were. The ones which we listened to and sang in the classroom were:- Jingle Bells - of course,
- Away in a Manger,
- Deck the Halls,
- White Christmas,
- Happy Xmas by John Lennon,
- The First Noel,
- Feliz Navidad,
- We Wish You a Merry Christmas,
- Santa Claus is Coming to Town,
- Mary's Boy Child,
- Little Drummer Boy,
- Auld Lang Syne.
O Come, All Ye Faithful - music and lyrics by Frederick Oakeley, 1841.
Joy to the World - first published in 1719
Hark! The Herald Angels Sing - first published in 1739, music by F. Mendelssohn
Silent Night - English version
Besides them, I also like
O Tannenbaum - O Christmas Tree which is a German carol. Its modern lyrics, based on the 16th century Silesian folk song, were written in 1824 by Ernst Anschütz.
Merry Christmas!
Monday, December 19, 2016
Our November Visit in Poland
It is high time I wrote something about our trip to Poland. At the end of November, we went to my home city in the country to visit my mom and the place where I am from.
We met with family and friends - it was our early Christmas visit as well. Everybody showered us with presents and treated us with wonderful food. Such a good time!
The weather was quite pretty for this time of the year in the north of Europe so, besides walking around in my city, we also went to some places of interest - the medieval castle built by Teutonic Knights in Malbork - the largest brick castle in the world and the Stutthof concentration camp museum, in Sztutowo.
I am going to write more about the two places in January.
In Gdansk, where we met my best friend, we went to Solidarity museum, visited the amber museum, and the 16th-century prison.
The time we spent with the friend of mine was truly wonderful. Thank you, Krysia!
My city had changed a bit - some stores and restaurants went out of business, some new ones were open. In one of them, an Italian pizza place, we were hosted by some family members. Well, we had never eaten such kind of pizza before. It was different but delicious indeed!
Both of us enjoyed seeing the view over the Stone Mountain again. The new electric car which had been built and is operated by the City took us (for free) to the top of the Mountain - previously we would have had to use kilometers of stairs.
Each day of our visit in Poland was interesting and the time there passed by so quickly. Every day we did some sightseeing (we did a lot of walking), every evening it was family time. Each day was packed with cultural experiences and various kind of enjoyment. Finally, I was able to buy myself a few things which are not available in the States such as my favorite brands of European cosmetics for example.
We very much enjoyed the entire stay only the travel was a bit oppressive - 24 hours and three plane connections from Dallas to Gdansk and then, the same 24-hour trip back home. Wish Poland was closer to Texas!
I am very glad we did our Christmas visit during the Thanksgiving week. If we had gone last Saturday, due to the recent Arctic weather front, we would possibly be stranded at the airport in Chicago, getting nervous and wasting our vacation time, waiting for the next flight to Germany. Obviously, it would have spoilt our plane connections and the entire visit in Poland as well.
Summarizing our travel, we were lucky - weather wise but not only. All went well. At the airports, and when in Poland. Great visit! Just wish could do it every year...
Many thanks to all our family and friends for your hospitality and the great time we spent together and all the gorgeous presents as well!
Special kudos to my sister for the early Christmas feast delicacies. I had not eaten some of them for four years. 😀
More about the places of interest mentioned above - soon. :-)
We met with family and friends - it was our early Christmas visit as well. Everybody showered us with presents and treated us with wonderful food. Such a good time!
The weather was quite pretty for this time of the year in the north of Europe so, besides walking around in my city, we also went to some places of interest - the medieval castle built by Teutonic Knights in Malbork - the largest brick castle in the world and the Stutthof concentration camp museum, in Sztutowo.
Malbork Castle - part of the outer walls |
Stutthof - concentration camp museum - Death Gate |
I am going to write more about the two places in January.
In Gdansk, where we met my best friend, we went to Solidarity museum, visited the amber museum, and the 16th-century prison.
Solidarity museum in Gdańsk- part of the exhibition |
Solidarity museum - replica of the Gdańsk shipyard gate |
The time we spent with the friend of mine was truly wonderful. Thank you, Krysia!
My city had changed a bit - some stores and restaurants went out of business, some new ones were open. In one of them, an Italian pizza place, we were hosted by some family members. Well, we had never eaten such kind of pizza before. It was different but delicious indeed!
Friday - great evening (with Monia & Lubo) and talks again! |
Both of us enjoyed seeing the view over the Stone Mountain again. The new electric car which had been built and is operated by the City took us (for free) to the top of the Mountain - previously we would have had to use kilometers of stairs.
Gdynia - view from Stone Mountain / Kamienna Góra |
Each day of our visit in Poland was interesting and the time there passed by so quickly. Every day we did some sightseeing (we did a lot of walking), every evening it was family time. Each day was packed with cultural experiences and various kind of enjoyment. Finally, I was able to buy myself a few things which are not available in the States such as my favorite brands of European cosmetics for example.
Mom, thanks for everything! We had such a lovely time. Thank you for everything you do. |
We very much enjoyed the entire stay only the travel was a bit oppressive - 24 hours and three plane connections from Dallas to Gdansk and then, the same 24-hour trip back home. Wish Poland was closer to Texas!
I am very glad we did our Christmas visit during the Thanksgiving week. If we had gone last Saturday, due to the recent Arctic weather front, we would possibly be stranded at the airport in Chicago, getting nervous and wasting our vacation time, waiting for the next flight to Germany. Obviously, it would have spoilt our plane connections and the entire visit in Poland as well.
Summarizing our travel, we were lucky - weather wise but not only. All went well. At the airports, and when in Poland. Great visit! Just wish could do it every year...
Many thanks to all our family and friends for your hospitality and the great time we spent together and all the gorgeous presents as well!
Special kudos to my sister for the early Christmas feast delicacies. I had not eaten some of them for four years. 😀
More about the places of interest mentioned above - soon. :-)
Thursday, December 15, 2016
In The Kitchen With Tobo: 12 Cakes 12 Months: Vanilla Bundt Cake
In The Kitchen With Tobo: 12 Cakes 12 Months: Vanilla Bundt Cake: I have noticed recently, that, due to different life matters, I overlooked a couple of entries on my 12 Cakes 12 Months project. I had no...
Wywiady Klubowe: Rozmowa z Anną B.
Witam serdecznie wszystkich czytelników zainteresowanych Wywiadami Klubu Polki na Obczyźnie.
Gościmy dziś w Portugalii, gdzie mieszka Anna - Polka, blogerka i ...... czego jeszcze się dzisiaj dowiemy o Ani?
Twoje miejsce w Polsce...
Nie mam szczególnego miejsca w Polsce. Dużą sympatią darzę moje miasto rodzinne oraz Śląsk, który jest moją małą ojczyzną. Chętnie wspominam też Wrocław, gdzie studiowałam.
Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?
Pierwszy raz na rok w 1997 roku, a potem na stałe w 1999 roku.
Kraj/kraje i przyczyna Twojej emigracji to...
W 1997 roku wyjechałam na studia do nadbałtyckiego miasta Rostock, a w 1999 przeprowadziłam się na stałe do Berlina, do mojego przyszłego męża. W 2014 roku przeprowadziliśmy się całą rodziną na południe Portugalii.
Klika słów o Twojej edukacji/ wykształceniu...
Skończyłam filologię germańską na Uniwersytecie Wrocławskim, studiowałam tam także filologię niderlandzką. W Niemczech studiowałam w Rostocku i w Berlinie.
Czym zajmujesz się na co dzień?
Moją rodziną – dziećmi przede wszystkim! Oraz dwoma domami na zachodnim wybrzeżu Algarve, w których urlop spędzają spragnieni słońca i pięknych widoków turyści.
Twoje hobby - co lubisz robić, gdy masz czas tylko dla siebie?
Przede wszystkim czytać! Czytam odkąd pamiętam, zawsze i wszędzie. Bardzo lubię też piesze wędrówki, podróże, zwiedzanie świata oraz naukę języków obcych.
Z czego jestes dumna?
Z moich dzieci.
Kiedy zaczęłaś pisać bloga - o czym jest Twój blog?
Niemal równo dziesięć lat temu zaczęłam pisać blog o książkach – chciałam zatrzymać moje przemyślenia i wrażenia z lektur. Kilka lat później powstał drugi blog o wszystkim innym, czyli o teatrze, podróżach, życiu, ale niestety nie wystarcza mi czasu na regularne wpisy.
Czym jest dla Ciebie Klub Polki?
Miejscem, gdzie wiele się nauczyłam i dowiedziałam, gdzie odkrywam fantastyczne blogi, talenty, niezwykłe osobowości.
Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?
Jestem poszukiwaczką, niespokojnym duchem, nie potrafię prowadzić spokojnego życia. Stale stawiam sobie nowe wyzwania, próbuję czegoś nowego, mam głowę pełną pomysłów i spraw do zrobienia. Ciągle nie wystarcza mi czasu na wypróbowanie wszystkiego, co mi się w głowie rodzi. I ciągle łudzę się, że uda mi się „uspokoić“ i nic nie robić 😊.
ANNA / PORTUGALIA
Strony Ani:
Blog Mój mikrokosmos
Blog Przeczytałam książkę
Instagram: @przeczytalamksiazke
Facebook: przeczytalamksiazke
Wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej na temat tego, co zajmuje Annę, zapraszamy do odwiedzenia jej stron internetowych.
Kolejny wywiad - już wkrótce - przyniesie nam podróż za Ocean. W jednym z miast USA (zgadnijcie, którym 😉) spotkamy się przed Nowym Rokiem z Mariolą.
A tymczasem....
Czytelnikom klubowych Wywiadów życzymy pięknych Świąt Bożego Narodzenia!
Gościmy dziś w Portugalii, gdzie mieszka Anna - Polka, blogerka i ...... czego jeszcze się dzisiaj dowiemy o Ani?
Twoje miejsce w Polsce...
Nie mam szczególnego miejsca w Polsce. Dużą sympatią darzę moje miasto rodzinne oraz Śląsk, który jest moją małą ojczyzną. Chętnie wspominam też Wrocław, gdzie studiowałam.
Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?
Pierwszy raz na rok w 1997 roku, a potem na stałe w 1999 roku.
Kraj/kraje i przyczyna Twojej emigracji to...
W 1997 roku wyjechałam na studia do nadbałtyckiego miasta Rostock, a w 1999 przeprowadziłam się na stałe do Berlina, do mojego przyszłego męża. W 2014 roku przeprowadziliśmy się całą rodziną na południe Portugalii.
Klika słów o Twojej edukacji/ wykształceniu...
Skończyłam filologię germańską na Uniwersytecie Wrocławskim, studiowałam tam także filologię niderlandzką. W Niemczech studiowałam w Rostocku i w Berlinie.
Czym zajmujesz się na co dzień?
Moją rodziną – dziećmi przede wszystkim! Oraz dwoma domami na zachodnim wybrzeżu Algarve, w których urlop spędzają spragnieni słońca i pięknych widoków turyści.
Twoje hobby - co lubisz robić, gdy masz czas tylko dla siebie?
Przede wszystkim czytać! Czytam odkąd pamiętam, zawsze i wszędzie. Bardzo lubię też piesze wędrówki, podróże, zwiedzanie świata oraz naukę języków obcych.
Z czego jestes dumna?
Z moich dzieci.
Kiedy zaczęłaś pisać bloga - o czym jest Twój blog?
Niemal równo dziesięć lat temu zaczęłam pisać blog o książkach – chciałam zatrzymać moje przemyślenia i wrażenia z lektur. Kilka lat później powstał drugi blog o wszystkim innym, czyli o teatrze, podróżach, życiu, ale niestety nie wystarcza mi czasu na regularne wpisy.
Czym jest dla Ciebie Klub Polki?
Miejscem, gdzie wiele się nauczyłam i dowiedziałam, gdzie odkrywam fantastyczne blogi, talenty, niezwykłe osobowości.
Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?
Jestem poszukiwaczką, niespokojnym duchem, nie potrafię prowadzić spokojnego życia. Stale stawiam sobie nowe wyzwania, próbuję czegoś nowego, mam głowę pełną pomysłów i spraw do zrobienia. Ciągle nie wystarcza mi czasu na wypróbowanie wszystkiego, co mi się w głowie rodzi. I ciągle łudzę się, że uda mi się „uspokoić“ i nic nie robić 😊.
ANNA / PORTUGALIA
Strony Ani:
Blog Mój mikrokosmos
Blog Przeczytałam książkę
Instagram: @przeczytalamksiazke
Facebook: przeczytalamksiazke
Wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej na temat tego, co zajmuje Annę, zapraszamy do odwiedzenia jej stron internetowych.
Kolejny wywiad - już wkrótce - przyniesie nam podróż za Ocean. W jednym z miast USA (zgadnijcie, którym 😉) spotkamy się przed Nowym Rokiem z Mariolą.
A tymczasem....
Czytelnikom klubowych Wywiadów życzymy pięknych Świąt Bożego Narodzenia!
Wednesday, December 14, 2016
Movies Monthly: November
In November, we reached #802*.
New series:
785. Battleship Potemkin - 1925 (drama) - a silent movie very different from the films made at the same time in the west. When you watch it, you have an impression you are watching an interesting documentary, not moving pictures/ a movie. The drama includes a first ever filmed scene - a baby carriage rolling down the stairs, which was copied later also in 'Untouchables'.
Sergei M. Eisnstein, the director of Potemkin, made another great piece a few years later, in 1938. It was Alexander Nevsky with the epic 13th-century battle scenes on the frozen and cracking river. Wish we could see it again too.
New series:
- Ashes to Ashes (BBC) - 2008 - about a lady police inspector who was shot and somehow, due to that, was moved in time - she was transferred to the beginning of the 80s. Lots of European music from that era included in the series soundtrack, nice to watch the fashion of the times as well. However, the main character - Alex Drake - the female police investigator most often wears (during work-time) the kind of clothes which in the 80s would have been worn at a night club or at a date not in an office. I guess, the series creators wanted the actress to look more attractive/less conservative but sometimes those outfits simply 'speak too loud'.
- 744. The Bourne Ultimatum - 2007 (action)
- 752. The Bourne Supremacy - 2004 (action)
- 770. The Bourne Legacy - 2016 (action)
- 786. Popeye The Sailor Meets Ali Baba's Forty Thieves (1937) - duration 1 hour 21 min.
- 787. Popeye The sailor Meets Sindbad The Sailor (1936) - duration about 97 minutes.
Our Movies of the Month
764. The Revenant - 2016 (adventure) - quite a different story/ movie, with lots of plot twists and turns. How could anybody survive such a struggle, fighting people and elements?
785. Battleship Potemkin - 1925 (drama) - a silent movie very different from the films made at the same time in the west. When you watch it, you have an impression you are watching an interesting documentary, not moving pictures/ a movie. The drama includes a first ever filmed scene - a baby carriage rolling down the stairs, which was copied later also in 'Untouchables'.
Sergei M. Eisnstein, the director of Potemkin, made another great piece a few years later, in 1938. It was Alexander Nevsky with the epic 13th-century battle scenes on the frozen and cracking river. Wish we could see it again too.
The weakest film
769. Power, Passion & Murder - 1987 (drama), with Michelle Pfeiffer.
Very slow plot - we were waiting it would develop into something interesting but, instead of it, the film just suddenly ended. It was quite disappointing and a waste of time too. Considering, M. Pfeiffer was in it, we had expected something better. I assume, it is one of her worst movies. Not only the plot is weak but also the wardrobe, the clothes she is dressed in the movie, make her look awful.
On the other hand, Power, Passion & Murder is still better than Gravity as it, at least, contains more sophisticated lines than the latter one.
On the other hand, Power, Passion & Murder is still better than Gravity as it, at least, contains more sophisticated lines than the latter one.
* It means that we had watched that many various shows by the end of November.
Labels:
2016
,
cartoon
,
entertainment
,
films
,
lifestyle
,
movies
,
November
,
silent movie
Thursday, December 8, 2016
My Long Flight Essentials
Last week we came back from our November trip. The travel itself was very long - it took us 24 hours and three plane connections to get from Texas to my home place in Poland. Therefore, I am going to tell you what items helped me survive such a long journey.
First of all, no makeup (besides some bronzer and a little of powder, to avoid the shiny nose effect). During the long travel, spending hours at the airports and on the planes there would have been no time - and no mood - to remove the makeup and do my usual face care routine.
The air conditioned environment (planes and airports again) made my skin dry, that was why I was carrying my first aid moisturizing kit.
The containers were small enough to have them in the carry on luggage.
1. Vitamin face mist (paraben free and alcohol free) by Yves Rocher.
After about five-six hours since our travel started, the skin on my face started 'shrinking'. I could feel it needed some support. The pink grapefruit mist refreshed it and provided an instant revitalizing moisture.
2. My regular under-eye cream. Yes! The under eye areas were crying for help too!
3. A small box of Nivea cream - classic moisturizer brought a relief to my face during the 10-hour flight. One application on my cheeks and my face skin needed no more till the end of our journey.
A few minutes after spraying my face with the vitamin mist, I applied the under eye cream _ The Nivea cream - cheeks and forehead. It felt really good and prevented the face skin from the return of the 'dry-shrinking' feel.
There was something more, not for my face, though...
For my feet and legs comfort.
When we got to our seats on the plane (the longest flight), it was so good to be able to take off my boots and wear the comfy home shoes. At least during those 24 hours of travel, my legs/feet could rest too and I did not have to wear boots all the time.
First of all, no makeup (besides some bronzer and a little of powder, to avoid the shiny nose effect). During the long travel, spending hours at the airports and on the planes there would have been no time - and no mood - to remove the makeup and do my usual face care routine.
The air conditioned environment (planes and airports again) made my skin dry, that was why I was carrying my first aid moisturizing kit.
The containers were small enough to have them in the carry on luggage.
1. Vitamin face mist (paraben free and alcohol free) by Yves Rocher.
After about five-six hours since our travel started, the skin on my face started 'shrinking'. I could feel it needed some support. The pink grapefruit mist refreshed it and provided an instant revitalizing moisture.
2. My regular under-eye cream. Yes! The under eye areas were crying for help too!
3. A small box of Nivea cream - classic moisturizer brought a relief to my face during the 10-hour flight. One application on my cheeks and my face skin needed no more till the end of our journey.
A few minutes after spraying my face with the vitamin mist, I applied the under eye cream _ The Nivea cream - cheeks and forehead. It felt really good and prevented the face skin from the return of the 'dry-shrinking' feel.
There was something more, not for my face, though...
For my feet and legs comfort.
When we got to our seats on the plane (the longest flight), it was so good to be able to take off my boots and wear the comfy home shoes. At least during those 24 hours of travel, my legs/feet could rest too and I did not have to wear boots all the time.
To sum up, if you ever happen to travel for hours/spend so many hours on the plane, make sure you have your travel essentials in your carry on luggage. They do not take much space but may help to make your trip more enjoyable and easier.
Labels:
beauty
,
cosmetics
,
face care
,
face cream
,
face mist
,
travel
,
under-eye cream
Wywiady Klubowe: Rozmowa z Anną M-a
Dzisiejszy Wywiad Klubowy przeniósł nas do Azji. Czy byliście kiedyś w Wietnamie? W mieście Ho-Chi-Minh spotykamy Anię, naszą Koleżankę z Klubu Polki na Obczyźnie.
Witaj Aniu! Miło nam Cię spotkać, cieszymy się, że zechciałaś nam poświęcić trochę czasu... Co nam opowiesz o sobie?
Twoje miejsce w Polsce...
Moje miejsce w Polsce to góry. Beskidy, Tatry, Sudety. Wszystkie kocham po równo. Szczególna dla mnie jest również Jura Krakowsko-Częstochowska.
Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?
Po raz pierwszy z Polski wyjechałam w 2013 roku.
Kraj/kraje i przyczyna Twojej emigracji to...
Najpierw była Finlandia. Potem Szwajcaria. Następnie Niemcy. I jak już wreszcie miałam gotowy pomysł, co dalej, to wszystko wywróciło się do góry nogami i skończyłam po drugiej stronie globu - w Tajlandii. Obecnie mieszkam w Wietnamie, a gdzie będę, kiedy wywiad zostanie opublikowany? Tego sama jeszcze nie wiem.
Zdecydowałam się spróbować życia za granicą, gdyż wiele rzeczy było dla mnie nie do przeskoczenia w Polsce. Kariera zapowiadała się lepiej u zachodnich sąsiadów. A potem, cóż... po prostu chciałam podróżować, poznawać więcej i więcej. Ciekawość świata przywiodła mnie do Azji.
Klika słów o Twojej edukacji/ wykształceniu...
Jestem lekarzem weterynarii.
Czym zajmujesz się na co dzień?
Obecnie pracuję w zawodzie. Ale na jak długo? To się okaże.
Twoje hobby - co lubisz robić, gdy masz czas tylko dla siebie?
Uwielbiam podróżować, szczególnie w góry. Ale każda wycieczka sprawia mi radość. Zwiedzam Azję na dwóch kołach. Fotografuję. Uprawiam jogę. Spędzam czas z kotem.
Z czego jestes dumna?
Jestem dumna z tego, że zdecydowałam się na wyjazd do Azji. Chciałam podróżować po świecie, ale wydawało mi się, że o tym to mogę poczytać w książkach. I nagle wszystko się zmieniło. Porzuciłam swój idealny plan kariery układany przez lata, postawiłam wszystko na jedną kartę, spakowałam się w jeden plecak i poleciałam hen daleko... i jestem szczęśliwa.
Kiedy zaczęłaś pisać bloga - o czym jest Twój blog?
Bloga założyłam dzień przed wylotem do Tajlandii. Nie miałam wielkich planów, chciałam po prostu uczestniczyć w projektach Klubu. Piszę głównie o Azji, o odwiedzonych przeze mnie miejscach i o dziwnych przygodach, które mnie spotkały po drodze.
Klub Polki jest dla mnie szczególnym miejscem w sieci, społecznością, która wspiera i poszerza horyzonty. Gromadka świetnych babek i jedyny w swoim rodzaju Rodzynek.*
Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?
Żaden plan się nie sprawdza, ważne jest tu i teraz. Ruszyć w nieznane, odkrywać na nowo, co przynosi każdy dzień. Czerpać garściami, co daje życie. Korzystać z możliwości. Nie wahać się. Skoczyć na głęboką wodę. Tego nauczyła mnie emigracja.
ANNA M-a / WIETNAM
Blog: Czekolada z Farszem
Facebook: czekoladazfarszem
Instagram: @tahtimittari
* Dla niezorientowanych - wyjaśnienie: Rodzynek to przydomek nadany przez Klubowiczki jedynemu mężczyźnie należącemu do Klubu Polki na Obczyźnie.
Ani bardzo dziękujemy za opowieść i wirtualne spotkanie, a już wkrótce z Wietnamu przeniesiemy się do innej części świata, by odwiedzić Portugalię i mieszkającą tam Annę B.
Zapraszamy do przeczytania kolejnego wywiadu, który ukaże się już 15 grudnia!
Witaj Aniu! Miło nam Cię spotkać, cieszymy się, że zechciałaś nam poświęcić trochę czasu... Co nam opowiesz o sobie?
Twoje miejsce w Polsce...
Moje miejsce w Polsce to góry. Beskidy, Tatry, Sudety. Wszystkie kocham po równo. Szczególna dla mnie jest również Jura Krakowsko-Częstochowska.
Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?
Po raz pierwszy z Polski wyjechałam w 2013 roku.
Kraj/kraje i przyczyna Twojej emigracji to...
Najpierw była Finlandia. Potem Szwajcaria. Następnie Niemcy. I jak już wreszcie miałam gotowy pomysł, co dalej, to wszystko wywróciło się do góry nogami i skończyłam po drugiej stronie globu - w Tajlandii. Obecnie mieszkam w Wietnamie, a gdzie będę, kiedy wywiad zostanie opublikowany? Tego sama jeszcze nie wiem.
Zdecydowałam się spróbować życia za granicą, gdyż wiele rzeczy było dla mnie nie do przeskoczenia w Polsce. Kariera zapowiadała się lepiej u zachodnich sąsiadów. A potem, cóż... po prostu chciałam podróżować, poznawać więcej i więcej. Ciekawość świata przywiodła mnie do Azji.
Klika słów o Twojej edukacji/ wykształceniu...
Jestem lekarzem weterynarii.
Czym zajmujesz się na co dzień?
Obecnie pracuję w zawodzie. Ale na jak długo? To się okaże.
Twoje hobby - co lubisz robić, gdy masz czas tylko dla siebie?
Uwielbiam podróżować, szczególnie w góry. Ale każda wycieczka sprawia mi radość. Zwiedzam Azję na dwóch kołach. Fotografuję. Uprawiam jogę. Spędzam czas z kotem.
Z czego jestes dumna?
Jestem dumna z tego, że zdecydowałam się na wyjazd do Azji. Chciałam podróżować po świecie, ale wydawało mi się, że o tym to mogę poczytać w książkach. I nagle wszystko się zmieniło. Porzuciłam swój idealny plan kariery układany przez lata, postawiłam wszystko na jedną kartę, spakowałam się w jeden plecak i poleciałam hen daleko... i jestem szczęśliwa.
Kiedy zaczęłaś pisać bloga - o czym jest Twój blog?
Bloga założyłam dzień przed wylotem do Tajlandii. Nie miałam wielkich planów, chciałam po prostu uczestniczyć w projektach Klubu. Piszę głównie o Azji, o odwiedzonych przeze mnie miejscach i o dziwnych przygodach, które mnie spotkały po drodze.
Klub Polki jest dla mnie szczególnym miejscem w sieci, społecznością, która wspiera i poszerza horyzonty. Gromadka świetnych babek i jedyny w swoim rodzaju Rodzynek.*
Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?
Żaden plan się nie sprawdza, ważne jest tu i teraz. Ruszyć w nieznane, odkrywać na nowo, co przynosi każdy dzień. Czerpać garściami, co daje życie. Korzystać z możliwości. Nie wahać się. Skoczyć na głęboką wodę. Tego nauczyła mnie emigracja.
ANNA M-a / WIETNAM
Blog: Czekolada z Farszem
Facebook: czekoladazfarszem
Instagram: @tahtimittari
* Dla niezorientowanych - wyjaśnienie: Rodzynek to przydomek nadany przez Klubowiczki jedynemu mężczyźnie należącemu do Klubu Polki na Obczyźnie.
Ani bardzo dziękujemy za opowieść i wirtualne spotkanie, a już wkrótce z Wietnamu przeniesiemy się do innej części świata, by odwiedzić Portugalię i mieszkającą tam Annę B.
Zapraszamy do przeczytania kolejnego wywiadu, który ukaże się już 15 grudnia!
Wednesday, December 7, 2016
Sectret Santa with Klub Polki
It has been the second year since Klub Polki na Obczyźnie (Polish Ladies Abroad Club) organized a Secret Santa mail exchange. This year my Santa arrived with his gifts from Ireland on 6th December. In Poland, it is the day on which St. Nicholas presents children with gifts. So he really knew when to come!
Look what he brought me. Such nice gifts!
Thank you Santa! The package from you made my day.
Look what he brought me. Such nice gifts!
- Fragranced Sachet - Christmas fragrance of cource,
- Cute wine glass decorations - Christmas ornaments,
- Delicious Irish truffles - hmmmmmmm so good :-)
- and a very nice card with the greetings from my Secret Santa.
Thank you Santa! The package from you made my day.
Tuesday, December 6, 2016
World & Stamps - Twins Drawer Collection: Four Towns of Île-de-France Region
World & Stamps - Twins Drawer Collection: Four Towns of Île-de-France Region: Country: France Region: Île-de-France
From: Polish Ladies Abroad Club Year: 2016 Towns: Barbizon (population around 1,600 people...
From: Polish Ladies Abroad Club Year: 2016 Towns: Barbizon (population around 1,600 people...
Holy Pictures: Angel's Day
Holy Pictures: Angel's Day: December 6 is the day of Angel. This is a little picture of our holy cards collection to commemorate the day. It is said that some people ...
November Photo Gallery and Travels
Our November visit in Poland has finished. The pictures which we took then became part of the monthly photo gallery by Klub Polki na Obczyźnie (Polish Lady Abroad Club).
Soon, I am going to write more about the places of interest which we visited in Poland. Till then, check on the photos taken in November by the Polish Ladies who live in various countries in the world.
Visit the gallery by Klub Polki na Obczyźnie.
Soon, I am going to write more about the places of interest which we visited in Poland. Till then, check on the photos taken in November by the Polish Ladies who live in various countries in the world.
Visit the gallery by Klub Polki na Obczyźnie.
Thursday, December 1, 2016
Myśląc o Mamie.....
Nasza listopadowa wizyta w Polsce już zakończona. Odwiedziliśmy mamę,
spotkaliśmy się z rodziną i moją przyjaciółką. Wspaniały czas!
Ponad rok temu, myśląc o mamie, napisałam poniższy tekst. Jego skrócona wersja ukazała się w Kalendarzu Klubu Polki na Obczyźnie.
Od kiedy pamiętam, moja mama zawsze była osobą o otwartym umyśle, uśmiechniętą, życzliwą innym i bezpośrednią w kontakcie. Życie jej nie rozpieszczało, a mimo to, mama nigdy nie narzekała, nie zgorzkniała na skutek przeciwności losu. Do dzisiaj ma miłe usposobienie i pozytywne podejście do życia. Może dlatego, zawsze była i jest lubiana przez ludzi, których spotyka na swojej drodze. Dawniej, kiedy moja siostra i ja byłyśmy małe, po powrocie z pracy mama zajmowała się domem, gotowała, spędzała z nami czas, szyła. Nie wiem, jak mieściła to wszystko w jednej dobie.
Obecnie jestem daleko od mojego polskiego domu, w którym mieszka mama. Po założeniu własnej rodziny często myślę o tym, jak bardzo wdzięczna jestem jej za to, co dla nas robiła i za to wszystko, czego się od niej nauczyłam.
A oto kilka przykładów.
Jest to jedno z powiedzonek mamy. Kiedy byłam dużo młodsza, niejednokrotnie denerwowałam się słysząc „chcieć znaczy móc". Szczególnie wtedy, gdy nie udawało mi się to, czego chciałam. Jednocześnie jednak zachęcało mnie to do dalszych działań i nauczyło nieporzucania swoich celów nawet wtedy, gdy przydarzy się porażka.
2. Bycie odpowiedzialnym i osobą godną zaufania. Nie obiecujesz niczego, jeśli wiesz, że nie możesz obietnicy dotrzymać. Kiedy już coś obiecasz, staraj się dotrzymać słowa.
3. Najpierw obowiązki, przyjemności później. Zrób to, co masz do zrobienia i co zrobić trzeba (w tym zapłać rachunki). Odpoczywaj i baw się potem.
4. Zadbany strój i wygląd, ogółem rzecz biorąc = dobre samopoczucie. Byle jaki i nieschludny strój/ wygląd znaczy to samo co kiepski nastrój. Mama zawsze dbała i dba o swój wygląd, bez przesady, jednak jeśli chodzi o czas spędzony na wszelkie związane z tym zabiegi. Jej makijaż zawsze był minimalistyczny - zazwyczaj jedynie szminka. Nie chodzi tu tylko o powiedzenie „jak cię widza, tak cię piszą". Przyjemny wygląd, zadbane włosy i strój zwyczajnie sprawiają, że dobrze się czujemy.
5. Aby ładnie wyglądać/prezentować się nie potrzeba drogich stroi. Kluczem do sukcesu jest umiejętność łączenia stylów, kolorów i wzorów.
6. Wysoka cena nie zawsze jest gwarancją dobrej jakości. Z drugiej strony, nie warto kupować najtańszych produktów - jeśli jakość ich jest niska, nie będziemy się nimi długo cieszyć. W takim przypadku wydamy więcej niż potrzeba, kupując ciągle nową rzecz po to, by zastąpić tę, która się znowu popsuła.
7. Myśl pozytywnie. Jeśli zamkniesz te pozytywne 'drzwi', co ci pozostanie?
8. Inteligentna osoba nigdy się nie nudzi (jeszcze jedno z ulubionych powiedzonek mamy). Niezależnie od naszego wieku, jest wiele rzeczy, które można zrobić lub których można się nauczyć. Mama zawsze była kobietą aktywną i pomysłową, do dziś lubi uczyć się nowych rzeczy. Mimo przejścia na emeryturę uczęszcza na wykłady dla seniorów, lekcje języków obcych i zajęcia komputerowe.
Nie wiem, czy jest to efektem tego, czego nauczyłam się od mamy, ale ja także nigdy się nie nudzę. Wprost przeciwnie! Chciałabym mieć więcej czasu na to, by zrealizować wszystkie swoje plany i zamiary.
2. Ważne jest, by rodzina spożywała posiłki razem, szczególnie obiad. Daje to sposobność do spotkania przy stole wszystkich członków rodziny, rozmowy o tym, co stało się, czego doświadczyliśmy w danym dniu. Dzięki temu wytwarza się wzajemna więź, a także sprawia to, że jesteśmy razem, a nie obok siebie.
3. Znaczenie obiadu ogólnie rzecz biorąc. Kiedy zaczęłam pracować (nadal wówczas mieszkałam z mamą), powrót z pracy do domu, po długim i męczącym dniu, był dla mnie jak powrót do bezpiecznego portu. Obiad czekał na stole, rozmawiałyśmy i wszystkie te stresujące sprawy, które wydarzyły się w pracy, stawały się mniej ważne i denerwujące niż wydawało mi się wcześniej. Obiad - posiłek przygotowany przez mamę - przynosił ukojenie dla mojego głodnego żołądka, a nasze rozmowy i obecność mamy były balsamem dla mojej duszy.
W dzisiejszych czasach, np. podczas pobytu w restauracji, często można zaobserwować, iż ludzie siedzący przy jednym stole (często są to rodziny), nie są tak naprawdę razem, ponieważ nie rozmawiają ze sobą. Zamiast tego zajęci są swoimi iphonami i klikaniem w wirtualnym świecie. Co uważam za dość smutne.
4. Pieniądze są ważne (wszyscy musimy płacić rachunki, kupować jedzenie, ubrania itp., itd.) nie są jednak ważniejsze od ludzi. Mama zawsze miała dla nas czas. Nigdy nie usłyszałyśmy od niej ' nie mam czasu', 'jestem zajęta/ zmęczona'. Wiedziała, że oznaczałoby to samo co: 'nie interesują mnie wasze sprawy'. Mama zawsze troszczyła się o nas i tak jest do dzisiaj, chociaż od dawna, my - jej dzieci, jesteśmy dorosłe.
5. Wszyscy członkowie rodziny powinni dbać o dom - każdy ma swoje obowiązki/ zadania do wykonania. Każdy, na poziomie swoich możliwości i umiejętności. Kiedy byłyśmy małe, także miałyśmy swoje małe obowiązki takie jak: podlewanie kwiatów, układanie rzeczy w swoim pokoju czy wynoszenie śmieci. Nigdy nie dostawałyśmy za wykonanie takich prac pieniędzy i nigdy też tego nie oczekiwałyśmy. Pewne rzeczy trzeba zrobić, nawet gdy nikt za to nie zapłaci.
6. Sposób, w jaki mama zajmowała się nami i w jaki dbała o nasz dom. Pamiętam, że mama szyła, najczęściej w nocy, po wykonaniu wszystkich innych prac domowych. Naprawiała nasze ubrania, szyła nam nowe stroje, kiedy my spałyśmy w najlepsze. Rano znajdowałyśmy je na krześle obok łóżka - odświeżone, piękne, gotowe do założenia. Zawsze mnie to zadziwiało, kiedy po przebudzeniu znajdowałam np. moje rajstopy (które zdarzyło mi się podrzeć poprzedniego dnia) wyglądające jak zupełnie nowe. Zastanawiałam się „jak to możliwe?". Mama zazwyczaj mówiła, że to krasnoludek przyszedł w nocy i rajstopy naprawił. I wiecie co? Naprawdę w to wierzyłam!
Mama czytała nam książki, co zaowocowało później naszym zainteresowaniem czytelnictwem. Gdy już nauczyłyśmy się czytać, czytanie było naszą pasją. Kiedy zaś uczęszczałyśmy do szkoły podstawowej, szczególnie w młodszych klasach, mama asystowała nam podczas odrabiania lekcji. Wyjaśniała to, czego nie rozumiałyśmy, pomagała uczyć się wierszy (a także tabliczki mnożenia) na pamięć. Jestem jej wdzięczna również za to, że przywiązywała wagę do estetycznego wyglądu naszego charakteru pisma. Dzięki temu ćwiczyłyśmy także kaligrafię.
2. Jak organizować prace domowe, by wykonywać je sprawnie i efektywnie
W związku z tym, że mama pracowała zawodowo, miała mało czasu na zajmowanie się domem. Nie znaczyło to jednak, że nie mogła tego robić dobrze lub, że nie wykonywała prac domowych w ogóle.
3. Jak gotować i piec bez zamieniania kuchni w totalny bałagan.
4. Jak farbować i układać włosy.
5. Robić na drutach.
6. Szyć ręcznie i 'na maszynie'. Tworzyć stroje.
7. Wykonywać remonty domowe - malować meble i ściany, tapetować itp. Praca ta wymaga sporo wysiłku, dlatego też wykonaliśmy te dzieła remontowe, pracując razem i pomagając sobie wzajemnie. Efekty tego zawsze były dla mnie powodem do dumy i radości. Nie mówiąc o tym, że np. świeżo wymalowany pokój wyglądał ładnie.
Co jeszcze...
I tak mi zostało do dzisiaj-słucham radia prawie przez cały dzień.
Ponad rok temu, myśląc o mamie, napisałam poniższy tekst. Jego skrócona wersja ukazała się w Kalendarzu Klubu Polki na Obczyźnie.
Czego nauczyłam się od mojej mamy
Od kiedy pamiętam, moja mama zawsze była osobą o otwartym umyśle, uśmiechniętą, życzliwą innym i bezpośrednią w kontakcie. Życie jej nie rozpieszczało, a mimo to, mama nigdy nie narzekała, nie zgorzkniała na skutek przeciwności losu. Do dzisiaj ma miłe usposobienie i pozytywne podejście do życia. Może dlatego, zawsze była i jest lubiana przez ludzi, których spotyka na swojej drodze. Dawniej, kiedy moja siostra i ja byłyśmy małe, po powrocie z pracy mama zajmowała się domem, gotowała, spędzała z nami czas, szyła. Nie wiem, jak mieściła to wszystko w jednej dobie.
Obecnie jestem daleko od mojego polskiego domu, w którym mieszka mama. Po założeniu własnej rodziny często myślę o tym, jak bardzo wdzięczna jestem jej za to, co dla nas robiła i za to wszystko, czego się od niej nauczyłam.
A oto kilka przykładów.
Standardy
1. „Chcieć znaczy móc". Jeśli bardzo chcesz coś osiągnąć, znaczy, że możesz spełnić swój cel. Jeśli nie uda ci się od razu, nie zrażaj się, tylko próbuj tak długo, aż zrealizujesz swoje marzenie/zamiar.
Jest to jedno z powiedzonek mamy. Kiedy byłam dużo młodsza, niejednokrotnie denerwowałam się słysząc „chcieć znaczy móc". Szczególnie wtedy, gdy nie udawało mi się to, czego chciałam. Jednocześnie jednak zachęcało mnie to do dalszych działań i nauczyło nieporzucania swoich celów nawet wtedy, gdy przydarzy się porażka.
2. Bycie odpowiedzialnym i osobą godną zaufania. Nie obiecujesz niczego, jeśli wiesz, że nie możesz obietnicy dotrzymać. Kiedy już coś obiecasz, staraj się dotrzymać słowa.
3. Najpierw obowiązki, przyjemności później. Zrób to, co masz do zrobienia i co zrobić trzeba (w tym zapłać rachunki). Odpoczywaj i baw się potem.
4. Zadbany strój i wygląd, ogółem rzecz biorąc = dobre samopoczucie. Byle jaki i nieschludny strój/ wygląd znaczy to samo co kiepski nastrój. Mama zawsze dbała i dba o swój wygląd, bez przesady, jednak jeśli chodzi o czas spędzony na wszelkie związane z tym zabiegi. Jej makijaż zawsze był minimalistyczny - zazwyczaj jedynie szminka. Nie chodzi tu tylko o powiedzenie „jak cię widza, tak cię piszą". Przyjemny wygląd, zadbane włosy i strój zwyczajnie sprawiają, że dobrze się czujemy.
5. Aby ładnie wyglądać/prezentować się nie potrzeba drogich stroi. Kluczem do sukcesu jest umiejętność łączenia stylów, kolorów i wzorów.
6. Wysoka cena nie zawsze jest gwarancją dobrej jakości. Z drugiej strony, nie warto kupować najtańszych produktów - jeśli jakość ich jest niska, nie będziemy się nimi długo cieszyć. W takim przypadku wydamy więcej niż potrzeba, kupując ciągle nową rzecz po to, by zastąpić tę, która się znowu popsuła.
7. Myśl pozytywnie. Jeśli zamkniesz te pozytywne 'drzwi', co ci pozostanie?
8. Inteligentna osoba nigdy się nie nudzi (jeszcze jedno z ulubionych powiedzonek mamy). Niezależnie od naszego wieku, jest wiele rzeczy, które można zrobić lub których można się nauczyć. Mama zawsze była kobietą aktywną i pomysłową, do dziś lubi uczyć się nowych rzeczy. Mimo przejścia na emeryturę uczęszcza na wykłady dla seniorów, lekcje języków obcych i zajęcia komputerowe.
Nie wiem, czy jest to efektem tego, czego nauczyłam się od mamy, ale ja także nigdy się nie nudzę. Wprost przeciwnie! Chciałabym mieć więcej czasu na to, by zrealizować wszystkie swoje plany i zamiary.
Dom
1. Dom jest miejscem na Ziemi, gdzie znajdujesz miłość, spokój, zrozumienie i wsparcie rodziny niezależnie od tego, co wydarzyło się w szkole lub pracy. Niezależnie od wszystkiego.
2. Ważne jest, by rodzina spożywała posiłki razem, szczególnie obiad. Daje to sposobność do spotkania przy stole wszystkich członków rodziny, rozmowy o tym, co stało się, czego doświadczyliśmy w danym dniu. Dzięki temu wytwarza się wzajemna więź, a także sprawia to, że jesteśmy razem, a nie obok siebie.
3. Znaczenie obiadu ogólnie rzecz biorąc. Kiedy zaczęłam pracować (nadal wówczas mieszkałam z mamą), powrót z pracy do domu, po długim i męczącym dniu, był dla mnie jak powrót do bezpiecznego portu. Obiad czekał na stole, rozmawiałyśmy i wszystkie te stresujące sprawy, które wydarzyły się w pracy, stawały się mniej ważne i denerwujące niż wydawało mi się wcześniej. Obiad - posiłek przygotowany przez mamę - przynosił ukojenie dla mojego głodnego żołądka, a nasze rozmowy i obecność mamy były balsamem dla mojej duszy.
W dzisiejszych czasach, np. podczas pobytu w restauracji, często można zaobserwować, iż ludzie siedzący przy jednym stole (często są to rodziny), nie są tak naprawdę razem, ponieważ nie rozmawiają ze sobą. Zamiast tego zajęci są swoimi iphonami i klikaniem w wirtualnym świecie. Co uważam za dość smutne.
4. Pieniądze są ważne (wszyscy musimy płacić rachunki, kupować jedzenie, ubrania itp., itd.) nie są jednak ważniejsze od ludzi. Mama zawsze miała dla nas czas. Nigdy nie usłyszałyśmy od niej ' nie mam czasu', 'jestem zajęta/ zmęczona'. Wiedziała, że oznaczałoby to samo co: 'nie interesują mnie wasze sprawy'. Mama zawsze troszczyła się o nas i tak jest do dzisiaj, chociaż od dawna, my - jej dzieci, jesteśmy dorosłe.
5. Wszyscy członkowie rodziny powinni dbać o dom - każdy ma swoje obowiązki/ zadania do wykonania. Każdy, na poziomie swoich możliwości i umiejętności. Kiedy byłyśmy małe, także miałyśmy swoje małe obowiązki takie jak: podlewanie kwiatów, układanie rzeczy w swoim pokoju czy wynoszenie śmieci. Nigdy nie dostawałyśmy za wykonanie takich prac pieniędzy i nigdy też tego nie oczekiwałyśmy. Pewne rzeczy trzeba zrobić, nawet gdy nikt za to nie zapłaci.
6. Sposób, w jaki mama zajmowała się nami i w jaki dbała o nasz dom. Pamiętam, że mama szyła, najczęściej w nocy, po wykonaniu wszystkich innych prac domowych. Naprawiała nasze ubrania, szyła nam nowe stroje, kiedy my spałyśmy w najlepsze. Rano znajdowałyśmy je na krześle obok łóżka - odświeżone, piękne, gotowe do założenia. Zawsze mnie to zadziwiało, kiedy po przebudzeniu znajdowałam np. moje rajstopy (które zdarzyło mi się podrzeć poprzedniego dnia) wyglądające jak zupełnie nowe. Zastanawiałam się „jak to możliwe?". Mama zazwyczaj mówiła, że to krasnoludek przyszedł w nocy i rajstopy naprawił. I wiecie co? Naprawdę w to wierzyłam!
Umiejętności
1. Czytanie
Mama czytała nam książki, co zaowocowało później naszym zainteresowaniem czytelnictwem. Gdy już nauczyłyśmy się czytać, czytanie było naszą pasją. Kiedy zaś uczęszczałyśmy do szkoły podstawowej, szczególnie w młodszych klasach, mama asystowała nam podczas odrabiania lekcji. Wyjaśniała to, czego nie rozumiałyśmy, pomagała uczyć się wierszy (a także tabliczki mnożenia) na pamięć. Jestem jej wdzięczna również za to, że przywiązywała wagę do estetycznego wyglądu naszego charakteru pisma. Dzięki temu ćwiczyłyśmy także kaligrafię.
2. Jak organizować prace domowe, by wykonywać je sprawnie i efektywnie
W związku z tym, że mama pracowała zawodowo, miała mało czasu na zajmowanie się domem. Nie znaczyło to jednak, że nie mogła tego robić dobrze lub, że nie wykonywała prac domowych w ogóle.
3. Jak gotować i piec bez zamieniania kuchni w totalny bałagan.
4. Jak farbować i układać włosy.
5. Robić na drutach.
6. Szyć ręcznie i 'na maszynie'. Tworzyć stroje.
7. Wykonywać remonty domowe - malować meble i ściany, tapetować itp. Praca ta wymaga sporo wysiłku, dlatego też wykonaliśmy te dzieła remontowe, pracując razem i pomagając sobie wzajemnie. Efekty tego zawsze były dla mnie powodem do dumy i radości. Nie mówiąc o tym, że np. świeżo wymalowany pokój wyglądał ładnie.
Co jeszcze...
Muzyka
Mama zawsze lubiła (i nadal lubi) słuchać muzyki. W naszym domu najczęściej grało radio. Było ono włączone częściej niż odbiornik telewizyjny. Podczas słuchania muzyki i audycji radiowych można wykonywać wiele różnych czynności: rozmawiać, czytać, pracować. Lubiłam też słuchowiska radiowe, bardzo inspirowały wyobraźnię, o wiele bardziej niż programy TV.
I tak mi zostało do dzisiaj-słucham radia prawie przez cały dzień.
Mamo, dziękuję Ci za Twoją miłość i wszystko to, czego nie potrafię wyrazić słowami.
Kocham Cię bardzo mocno!
Wednesday, November 30, 2016
Wywiady Klubu Polki: Rozmowa z Marianną
W naszych Klubowych Wywiadach spotykamy się dziś z Marianną,
mieszkanką afrykańskiej Rwandy. Zapraszamy do przeczytania, co nam
opowiedziała o sobie!
Twoje miejsce w Polsce...
Hmm, chyba nie mam jednego takiego miejsca. Urodziłam się w Szczecinie i tam mieszka praktycznie cała moja rodzina od strony mamy (z mamą i bratem włącznie). Gdy miałam 6 lat, przeprowadziliśmy się do Łodzi, gdzie spędziłam 13 lat. A potem wyjechałam na studia do Warszawy i zostałam tam w sumie na 9 lat. I to chyba w stolicy czuję się najbardziej u siebie. Lubię tam wracać, spotykać się z przyjaciółmi i odwiedzać stare zakątki oraz odkrywać nowe. W Polsce mam także ogromny sentyment do Pienin i Szczawnicy, gdyż jeździłam tam z rodzicami i bratem na wakacje przez parę lat. W ubiegłym roku spędziłam Boże Narodzenie nad Bałtykiem i było cudownie. Przypomniałam sobie wtedy, jak bardzo brakuje mi morza i jakie piękne są polskie plaże.
Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?
W lutym 2012 roku, czyli minęło już 4,5 roku!
Kraj/kraje i przyczyna Twojej emigracji to...
Z Polski wyjechałam najpierw do RPA. Wywiózł mnie tam mój partner, który jest brytyjskim dyplomatą (a poznaliśmy się w Warszawie, ja pracowałam w Ambasadzie Brytyjskiej, on przyjechał do Polski na placówkę, i tak jakoś zaiskrzyło 😊 ) . Spędziliśmy w tym przepięknym kraju wspaniałe 4 lata i muszę przyznać, że tęsknię: za niesamowitą naturą, pysznym jedzeniem i winem, możliwościami podróżowania po samej RPA i okolicznych krajach za niewielkie pieniądze, i za ludźmi i ich różnorodnością (11 oficjalnych języków i tyleż nacji plus wielu imigrantów, to prawdziwy tygiel kulturowy). Od maja tego roku mieszkam w Rwandzie i jak na razie nadal przyzwyczajam się do tutejszej rzeczywistości. To bardzo ciekawy kraj, do tego piękny i dużo bezpieczniejszy niż większość państw w Afryce (o czym mało kto wie), ale o bardzo trudnej historii. Na pewno wszyscy słyszeli o ludobójstwie w Rwandzie. Patrząc na nią z perspektywy turysty lub nowego przybysza nikt nie domyśliłby się, że raptem dwie dekady temu działy się tu straszne rzeczy. Rwanda jest bardzo czysta, malownicza i całkiem dobrze zorganizowana, ale jej mieszkańcy są dość dystansowi i trudno jest nawiązać z nimi bliższe relacje. A dla mnie najważniejsi w danym miejscu są ludzie właśnie. Póki co zaprzyjaźniam się więc z kilkoma ekspatami i powoli, bardzo powoli nawiązuję znajomości z Rwandyjczykami 😊.
Klika słów o Twojej edukacji/ wykształceniu...
Z wykształcenia jestem filologiem angielskim, skończyłam też studia podyplomowe w Centrum Studiów Latynoamerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim. Zrobiłam je wyłącznie dla przyjemności, bo Ameryka Łacińska zawsze mnie pociągała i po prostu chciałam wiedzieć o niej więcej. :-) przyszło mi mieszkać w Afryce, ale na szczęście jest to również kontynent, które fascynuje mnie od dawna, więc nie narzekam!
Czym zajmujesz się na co dzień?
Pracuję w Ambasadzie Brytyjskiej, a także udzielam prywatnych lekcji języka angielskiego.
Twoje hobby - co lubisz robić w czasie wolnym?
Czytanie! Pochłaniam książki jak odkurzacz, w tym roku przeczytałam ich już ponad 50, ale mój stos „do przeczytania” nadal rośnie, choć obecnie głównie na Kindle’u 😊. Poza tym uwielbiam podróżować i poznawać nowe kraje i kultury. Lubię sama znajdować nietypowe miejsca do odwiedzenia i organizować zakwaterowanie czy zwiedzanie, więc nie jeżdżę zazwyczaj na wycieczki zorganizowane (choć czasami jest to wygodniejsze, na przykład na Madagaskar i do Namibii pojechałam z przyjaciółmi z Polski i skorzystaliśmy z pomocy tamtejszych biur podróży, gdyż było to tańsze i łatwiejsze logistycznie. Jednak same plany tych podróży był naszego pomysłu 😊 ). Aha, lubię też uczyć się języków obcych. Wraz ze znajomymi zaczynam niedługo kurs lokalnego języka kinyarwanda, co na pewno będzie ciekawą przygodą!
Z czego jesteś dumna?
Ojej, to trudne pytanie! Hm, na przykład z tego, że pomimo wyjazdu z Polski udaje mi się utrzymać przyjaźnie, zarówno te zawarte jeszcze podczas studiów, jak i te późniejsze, z pracy w Warszawie, i te najnowsze, z czasu pobytu w RPA. To dla mnie bardzo cenne. Poza tym chyba jestem dumna ze swojej samodzielności. Nigdy się nie nudzę, zawsze potrafię znaleźć sobie jakieś zajęcie, a taka umiejętność bardzo się przydaje w życiu nomada 😊.
Kiedy zaczęłaś pisać bloga - o czym piszesz na blogu?
Mój obecny blog, Marianna in Africa, powstał kilka miesięcy temu, po przeprowadzce do Rwandy. Jest dwujęzyczny, angielsko-polski. Gdy mieszkałam w RPA, również pisałam tam blog, ale tylko po polsku, i z czasem coraz więcej moich anglojęzycznych znajomych zaczęło pytać, czy będę kiedyś też pisać po angielsku, bo oni również chcieliby poczytać 😊 Stąd dwie wersje obecnego bloga, co przysparza mi jednak więcej pracy! Piszę o mojej codzienności w Rwandzie i o odbytych podróżach do innych krajów Afryki, o książkach i o filmach. Raczej nie poruszam tematów kontrowersyjnych, skupiam się na rzeczach pozytywnych, ponieważ obraz Afryki na świecie jest mocno zniekształcony. Wiadomo, złe wiadomości lepiej się sprzedają, a ja chcę pokazać, że na tym kontynencie dzieje się też dużo fajnych rzeczy i że wcale nie jest tu tak strasznie! Myślę, że odnoszę na tym polu pewne sukcesy, bo kilkoro znajomych odwiedziło mnie w RPA i wszyscy byli zachwyceni i zdumieni, że to taki piękny kraj i że można tam tak fantastycznie spędzić czas. 😊
W tym miesiącu (listopad) będziemy mieć pierwszych gości w Rwandzie i już się cieszę na możliwość pokazania im tego kraju.😊
Czym jest dla Ciebie Klub Polki ?
Klub to unikatowe miejsce w internecie. Poznałam dzięki niemu wiele wspaniałych i ciekawych kobiet (i jednego rodzynka!), rozsianych po całym świecie. Z niektórymi udało mi się już spotkać w realu, z innymi czuję bliskość nawet przez ekran komputera. Do tego trafiłam na całą masę świetnych blogów i instagramowych profili, z których czytaniem i oglądaniem nie zawsze nadążam, ale staram się, jak mogę! 😊 Cieszy mnie także udział w różnych projektach, nie tylko polegających na publikacji wpisów tematycznych na własnych blogach czy na blogu Klubu, ale też takich, jak Kalendarz Polki na 2017 rok. Klub to bardzo twórcza społeczność. Dzięki niemu wciąż uczę się nowych rzeczy i poznaję różne zakątki świata.
Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?
Mam kota, dwie kury nioski i królika. 😊 Kocham wino i chciałabym kiedyś zrobić kurs sommelierski. A w wymarzonym życiu jestem pełnoetatową pisarką.
MARIANNA JĘDRZEJCZYK / RWANDA
Blog Marianny: Marianna in Africa
Marianno dziękujemy za rozmowę. Bardzo miło nam było poznać Cię bliżej oraz odwiedzić Afrykę w Twoim towarzystwie.
A na kolejny wywiad, już wkrótce, zapraszamy do Wietnamu. Mieszka tam nasza klubowa Koleżanka Anna.
Twoje miejsce w Polsce...
Hmm, chyba nie mam jednego takiego miejsca. Urodziłam się w Szczecinie i tam mieszka praktycznie cała moja rodzina od strony mamy (z mamą i bratem włącznie). Gdy miałam 6 lat, przeprowadziliśmy się do Łodzi, gdzie spędziłam 13 lat. A potem wyjechałam na studia do Warszawy i zostałam tam w sumie na 9 lat. I to chyba w stolicy czuję się najbardziej u siebie. Lubię tam wracać, spotykać się z przyjaciółmi i odwiedzać stare zakątki oraz odkrywać nowe. W Polsce mam także ogromny sentyment do Pienin i Szczawnicy, gdyż jeździłam tam z rodzicami i bratem na wakacje przez parę lat. W ubiegłym roku spędziłam Boże Narodzenie nad Bałtykiem i było cudownie. Przypomniałam sobie wtedy, jak bardzo brakuje mi morza i jakie piękne są polskie plaże.
Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?
W lutym 2012 roku, czyli minęło już 4,5 roku!
Góra Stołowa - Kapsztad |
Kraj/kraje i przyczyna Twojej emigracji to...
Z Polski wyjechałam najpierw do RPA. Wywiózł mnie tam mój partner, który jest brytyjskim dyplomatą (a poznaliśmy się w Warszawie, ja pracowałam w Ambasadzie Brytyjskiej, on przyjechał do Polski na placówkę, i tak jakoś zaiskrzyło 😊 ) . Spędziliśmy w tym przepięknym kraju wspaniałe 4 lata i muszę przyznać, że tęsknię: za niesamowitą naturą, pysznym jedzeniem i winem, możliwościami podróżowania po samej RPA i okolicznych krajach za niewielkie pieniądze, i za ludźmi i ich różnorodnością (11 oficjalnych języków i tyleż nacji plus wielu imigrantów, to prawdziwy tygiel kulturowy). Od maja tego roku mieszkam w Rwandzie i jak na razie nadal przyzwyczajam się do tutejszej rzeczywistości. To bardzo ciekawy kraj, do tego piękny i dużo bezpieczniejszy niż większość państw w Afryce (o czym mało kto wie), ale o bardzo trudnej historii. Na pewno wszyscy słyszeli o ludobójstwie w Rwandzie. Patrząc na nią z perspektywy turysty lub nowego przybysza nikt nie domyśliłby się, że raptem dwie dekady temu działy się tu straszne rzeczy. Rwanda jest bardzo czysta, malownicza i całkiem dobrze zorganizowana, ale jej mieszkańcy są dość dystansowi i trudno jest nawiązać z nimi bliższe relacje. A dla mnie najważniejsi w danym miejscu są ludzie właśnie. Póki co zaprzyjaźniam się więc z kilkoma ekspatami i powoli, bardzo powoli nawiązuję znajomości z Rwandyjczykami 😊.
Pustynia Namib - Namibia |
Klika słów o Twojej edukacji/ wykształceniu...
Z wykształcenia jestem filologiem angielskim, skończyłam też studia podyplomowe w Centrum Studiów Latynoamerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim. Zrobiłam je wyłącznie dla przyjemności, bo Ameryka Łacińska zawsze mnie pociągała i po prostu chciałam wiedzieć o niej więcej. :-) przyszło mi mieszkać w Afryce, ale na szczęście jest to również kontynent, które fascynuje mnie od dawna, więc nie narzekam!
Czym zajmujesz się na co dzień?
Pracuję w Ambasadzie Brytyjskiej, a także udzielam prywatnych lekcji języka angielskiego.
Twoje hobby - co lubisz robić w czasie wolnym?
Czytanie! Pochłaniam książki jak odkurzacz, w tym roku przeczytałam ich już ponad 50, ale mój stos „do przeczytania” nadal rośnie, choć obecnie głównie na Kindle’u 😊. Poza tym uwielbiam podróżować i poznawać nowe kraje i kultury. Lubię sama znajdować nietypowe miejsca do odwiedzenia i organizować zakwaterowanie czy zwiedzanie, więc nie jeżdżę zazwyczaj na wycieczki zorganizowane (choć czasami jest to wygodniejsze, na przykład na Madagaskar i do Namibii pojechałam z przyjaciółmi z Polski i skorzystaliśmy z pomocy tamtejszych biur podróży, gdyż było to tańsze i łatwiejsze logistycznie. Jednak same plany tych podróży był naszego pomysłu 😊 ). Aha, lubię też uczyć się języków obcych. Wraz ze znajomymi zaczynam niedługo kurs lokalnego języka kinyarwanda, co na pewno będzie ciekawą przygodą!
Z czego jesteś dumna?
Ojej, to trudne pytanie! Hm, na przykład z tego, że pomimo wyjazdu z Polski udaje mi się utrzymać przyjaźnie, zarówno te zawarte jeszcze podczas studiów, jak i te późniejsze, z pracy w Warszawie, i te najnowsze, z czasu pobytu w RPA. To dla mnie bardzo cenne. Poza tym chyba jestem dumna ze swojej samodzielności. Nigdy się nie nudzę, zawsze potrafię znaleźć sobie jakieś zajęcie, a taka umiejętność bardzo się przydaje w życiu nomada 😊.
W górach w Suazi |
Kiedy zaczęłaś pisać bloga - o czym piszesz na blogu?
Mój obecny blog, Marianna in Africa, powstał kilka miesięcy temu, po przeprowadzce do Rwandy. Jest dwujęzyczny, angielsko-polski. Gdy mieszkałam w RPA, również pisałam tam blog, ale tylko po polsku, i z czasem coraz więcej moich anglojęzycznych znajomych zaczęło pytać, czy będę kiedyś też pisać po angielsku, bo oni również chcieliby poczytać 😊 Stąd dwie wersje obecnego bloga, co przysparza mi jednak więcej pracy! Piszę o mojej codzienności w Rwandzie i o odbytych podróżach do innych krajów Afryki, o książkach i o filmach. Raczej nie poruszam tematów kontrowersyjnych, skupiam się na rzeczach pozytywnych, ponieważ obraz Afryki na świecie jest mocno zniekształcony. Wiadomo, złe wiadomości lepiej się sprzedają, a ja chcę pokazać, że na tym kontynencie dzieje się też dużo fajnych rzeczy i że wcale nie jest tu tak strasznie! Myślę, że odnoszę na tym polu pewne sukcesy, bo kilkoro znajomych odwiedziło mnie w RPA i wszyscy byli zachwyceni i zdumieni, że to taki piękny kraj i że można tam tak fantastycznie spędzić czas. 😊
W tym miesiącu (listopad) będziemy mieć pierwszych gości w Rwandzie i już się cieszę na możliwość pokazania im tego kraju.😊
Czym jest dla Ciebie Klub Polki ?
Klub to unikatowe miejsce w internecie. Poznałam dzięki niemu wiele wspaniałych i ciekawych kobiet (i jednego rodzynka!), rozsianych po całym świecie. Z niektórymi udało mi się już spotkać w realu, z innymi czuję bliskość nawet przez ekran komputera. Do tego trafiłam na całą masę świetnych blogów i instagramowych profili, z których czytaniem i oglądaniem nie zawsze nadążam, ale staram się, jak mogę! 😊 Cieszy mnie także udział w różnych projektach, nie tylko polegających na publikacji wpisów tematycznych na własnych blogach czy na blogu Klubu, ale też takich, jak Kalendarz Polki na 2017 rok. Klub to bardzo twórcza społeczność. Dzięki niemu wciąż uczę się nowych rzeczy i poznaję różne zakątki świata.
Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?
Mam kota, dwie kury nioski i królika. 😊 Kocham wino i chciałabym kiedyś zrobić kurs sommelierski. A w wymarzonym życiu jestem pełnoetatową pisarką.
Spotkanie na Magadaskarze |
MARIANNA JĘDRZEJCZYK / RWANDA
Blog Marianny: Marianna in Africa
Marianno dziękujemy za rozmowę. Bardzo miło nam było poznać Cię bliżej oraz odwiedzić Afrykę w Twoim towarzystwie.
A na kolejny wywiad, już wkrótce, zapraszamy do Wietnamu. Mieszka tam nasza klubowa Koleżanka Anna.
Sunday, November 27, 2016
My Hand-Painted T-shirts: Gifts
Recently, I have painted some more t-shirts. They were gifts for ladies in my family and friends.
As usual, I decorated all the t-shirts (besides one) with some folk motifs of Kashubia.
I need your advice and opinion, what do you think?
More patterns and examples of my hand-painted items here.
As usual, I decorated all the t-shirts (besides one) with some folk motifs of Kashubia.
I need your advice and opinion, what do you think?
- Which pattern do you like best?
- Which t-shirt would you like to get?
- Which t-shirt color would you choose for yourself?
Pattern #22 |
Pattern #15/1 |
Pattern #12 |
Pattern #23 |
Pattern #23/1 |
My own design - Pattern 10/1 |
More patterns and examples of my hand-painted items here.
Labels:
design
,
folk pattern
,
hand painted
,
Kashubia
,
T-shirts
Subscribe to:
Posts
(
Atom
)