Pytanie konkursowe, które zawarłam w poście o Świętach w Teksasie okazało się trudne. Prawdę mówiąc, sama dowiedziałam się o tym, że Santa miał jakieś inne imię dopiero mieszkając w USA. Santa to Santa. Ewentualnie Father Christmas. Tyle było mi wiadomo.
Kiedyś (już w Teksasie) przed Świętami oglądaliśmy film fabularny, z którego treści wynikało, że Mikołaj/Santa nie tylko był kiedyś małym chłopcem, ale także miał swoje imię i nazwisko. Stwierdziłam wówczas głośno coś w rodzaju: 'Pierwsze słyszę'. Mąż spojrzał na mnie ze zdziwieniem i odpowiedział: 'Wszyscy o tym wiedzą.'
Nie wszyscy, przynajmniej nie w Polsce. Nie wszyscy też wiedzą w Polsce, że Księżyc jest z sera i gdyby był bliżej to można by go zjeść.
Santa Claus znany jest w USA także jako Kris Kringle. To imię i nazwisko wywodzi się od niemieckiego wyrażenia 'Christkindl' (dzieciątko Chrystus/Chrystusowe). Christkind/Christkindl przynosi prezenty w Austrii i Niemczech. Emigranci z tych właśnie krajów przywieźli Christkindl do USA, gdzie z biegiem czasu wyraz przekształcono na Kris Kringle.
Santa, jakiego znamy dzisiaj wywodzi się obrazu, namalowanego przez amerykańskiego malarza Thomasa Nasta. Artysta, urodzony w Bawarii, spędził dzieciństwo na południu Niemiec. Co roku w czasie Świat gruby i dobroduszny mężczyzna, przebrany za Mikołaja, wręczał dzieciom (w tym małemu Nastowi) prezenty i słodycze. Takim zapamiętał go Nast i sportretował go, gdy ktoś poprosił malarza o namalowanie postaci Santa Claus. Z biegiem lat ten właśnie wizerunek Mikołaja stał się najbardziej popularnym w Stanach Zjednoczonych.
Zapraszam do odwiedzenia oficjalnej strony mikołajowej KrisKringle.com . Sporo tam różnych informacji i interaktywnych zabaw dla dzieci i nie tylko (strona w języku angielskim).
Nagrody przewidziane w moim konkursie świątecznym rozlosuję wsród osób, które w komentarzach do tego postu odpowiedzą na pytanie: Jaki prezent świąteczny z lat dzieciństwa zapadł Wam w pamięci?
Jeśli macie ochotę otrzymać jeden z trzech drobnych upominków, zapraszam do komentowania (do 8 grudnia włącznie). :)
Zdjęcie Mikołaja: Jonathan G Meath (Jonathan G Meath) [CC BY-SA 2.5 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5)], via Wikimedia Commons
Saturday, December 5, 2015
Subscribe to:
Post Comments
(
Atom
)
Niewiem czy prezent na Mikołajki sie kwalifikuje ale zapadł mi bardziej niż te na święta. Lat moze z5-6 Sylwia pisze list do Mikołaja żeby jej przyniósł piórnik. Ma starsze rodzeństwo to i są niezbyt zadowoleni jak bierze ich rzeczy ze szkoły wiec Sylwia chce swój piórnik Piórnik miał być żółty i plastikowy ( cóż w latach 80 to i tak było coś ;)
ReplyDeleteList napisany , idziemy któregoś dnia z mama na zakupy ... Zostawia mnie pod sklepem papierniczym pod pretekstem ze niby coś dla siostry czy brata. Taaaaa jasne. Dziecko jak to dziecko ciekawe ukradkiem patrzy przy szybie i co widzi ? Jak mama pakuje coś żółtego do torby.
W nocy u nas Mikołaj prezenty podkładał pod poduszkę wtedy.
Budzę sie wcześnie rano bo coś mnie uwiera. Niby nie pod sama głowa ale jednak to czuć.
Jest jest wymarzony piórnik. Żółty , z pomarańczowym , rozkładany, plastikowy . I trzask ... Pamięć powraca i w tym momencie przestałam wierzyć w Mikolaja. Oznajmiłam mamie ze i tak wiem ze to nie żadnego Mikołaj a ze to ona kupiła. ;)
Dalej cieszą mnie drobiazgi ( tak wiem wtedy to było coś ;)
Pamiętam dokładnie mój piórnik, który mialam w 1 czy 2 klasie. Był jasnoczerwony, zapinany na zamek, z metalowymi okuciami na narożnikach. Piękny był!
DeleteTaki miałam pózniej ;) chrzestny z Niemiec pamietam przywiózł. I cała torbę flamastrów itp. To dopiero było coś ale żółtego plastikowego nigdy nie zapomnę.
DeletePewnie dzisiejsze dzieci bardzo zdziwione byłyby takim prezentem jednak ja wychowałam się w Polsce w latach 80 tych,sklepy były puste a moi rodzice dwoili się i troili aby ten prezent był naprawdę wymarzony. Nie utkneła mi w pamięci żadna konkretna zabawka ale trzy lekko zielone pomarańcze, pewnie pochodziły z Cuby ale za to jak pachniały i działały na dziecięca wyobraźnię.
ReplyDeleteDo dnia dzisiejszego zapach pomarańczy kojarzy mi się ze Swiętami. Pomarańcze i mandarynki na Swięta to było cos - pamiętam te czasy. Za tymi kubańskimi nie przepadalam, ale jak innych nie było to i te się zjadało...... :)
Delete