Friday, September 29, 2017

Movies Monthly: August

In August we happened to watch quite a variety of interesting and entertaining movies.

TV series - only one that month (by BBC):

Mapp & Lucia - the two main characters who are quite full of themselves, provide entertainment to a small town social 'circle'. Another type of Ms. Bucket [bouquet] series.

Films

Collateral Beauty - 2016 (drama) - a movie with a deeper message.

Hell or High Water - 2008 (drama) - a contemporary Texas cowboy type film.


Rocknrolla - 2008 (drama, crime) weird but curious as well.

Nothing to Lose - 1997 (comedy) - funny and enjoyable, with well written and thought of plot. Made us lough loud.

Huntsman: Winter's War - 2016 (fantasy) - the previous Huntsman movie "Snow White" had more special cute, computer made effects. The newest film was worth watching anyway.

Stir of Echoes - 1999 (horror, mystery) - not a typical horror, quite engaging with action turns.


The Interpreter - 2005 (thriller) - We watched it because of the director's name: Sydney Pollack who is one of my favorite movie makers. There were also some other stars in it, including Nicole Kidman and Sean Penn. And we were not disappointed. 

Gran Torino - 2009 (drama) - with C. Eastwood whose appearance on the cast list always lets us expect it is going to be a quality movie. And it was. Eastwood plays an elderly veteran, a lonely man (despite having a family) who (a bit unwillingly at the beginning) helps his neighbors.  I admire the actor he keeps his class, does not pretend a superman in his current movies (like some other actor of his generation).

The Thomas Crow Case - 1999 (crime, romance), with  P. Brosnan - an intriguing plot.

Invincible - 2001 - (drama) - always remember who you are and where you are from.
I did not know the story about the 36 righteous people who are supposed to live among us.


In a Valley of Violence - 2016 (western) - a good cowboy movie with John Travolta as a bad guy.

Music

The Australian Pink Floyd Concert - 2016 - wish I had seen it live...

August Classics

The Miracle of Our Lady of Fatima - 1952 (drama, biography) - A storm started while we were watching the film. When the crowd was calling: "Holy Mother, give us a sign! Give us a sign! Give us a sign!", a thunder struck very close to our house. It was so strong and loud like an explosion. It seemed strange and unexpected - we had our sign.

O, Brother Where Art Thou? - 2000 (comedy drama) - I love the movie and its music soundtrack. I have seen it quite a few times but it is always enjoyable seeking it again. The two main characters Delmar/Tim Blake Nelson (my favorite one) and Pete/John Turturro are fantastic. With their faces (great styling) and face expressions and acting, they seem so authentic, funny and likable at the same time. One of my all time movies.


Magnum Force - 1973 (action) - one of our Clint Eastwood August movies.

The Rookie - 1990 (crime) - well, we do like Clint Eastwood and the characters he created.

Destination Gobi - 1953 (WWII) - a side story of the war about 1st US Mongolian Cavalry. One of those less known WW2 fronts.


Total Recall -1990 (SF) - one of my most favorite SF movies. Always enjoy watching it again.


Wednesday, September 27, 2017

Wywiady Klubowe: Rozmowa z Agnieszką Radziewińską

Dzisiejszy wywiad zawiódł nas z Chin do Szwecji. Przysłowiowy "rzut beretem od Polski", gdzie mieszka (pani) Agnieszka.

Agnieszko, witaj!

Zaczniemy nasz wywiad jak zawsze, pytając o Twoje polskie korzenie.

W Polsce mieszkałam w Legnicy. Kiedyś znana jako Mała Moskwa i miasto wojewódzkie, potem straciła trochę za znaczeniu, ale w ostatnich latach pięknieje i się remontuje.

Mała Agnieszka z rodzicami
 
Z młodszym bratem


Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?

15 sierpnia minęło 9 lat od naszego wyjazdu.


Moja studniowka i pierwsza randka z obecnym wciąż.niezmiennie tym samym mężem, leeeedwie niecałe 22 lat temu
 

Klamka zapadła. 3.07.1999 r. poślubieni na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie

Kraj/ kraje / przyczyna Twojej emigracji?

Od początku mieszkamy w Szwecji, w jej północnej części, czyli Norrland.

Przyczyna... ciężko właściwie ją jednoznacznie określić. Na pewno chęć zmiany, spróbowania czegoś nowego, zmiany w życiu. Z drugiej strony nieumiejętność czy niechęć do odnalezienia się na polskim rynku pracy, zarówno moim, medycznym z koniecznością łapania wielu srok za ogon, bieganiem między miejscami pracy, kombinowaniem jak nie podpaść NFZ i pacjentom, jak i mojego męża. Chcieliśmy spróbować dać lepszą szkołę, przyszłość i warunki naszemu wtedy 8-letniemu synowi.


Podczas wakacji z mamusią, marzec 2017, synek - 16 lat i 3 miesiace, 185cm wzrostu i rozmiar buta 45

Twoje wykształcenie...

W Polsce ukończyłam Wydział Lekarski Akademii Medycznej. Przepracowałam staż podyplomowy i 2 lata na psychiatrii. Specjalizację kontynuowałam w Szwecji i od 4 lat jestem specjalistą psychiatrą.

Czym zajmujesz się na co dzień?

Zawodowo, co nietrudno się domyślić zajmuję się leczeniem pacjentów z chorobami psychicznymi. Są to zarówno pacjenci z psychozami, depresjami, zaburzeniami dwubiegunowymi, lękowymi, jak i pacjenci z problemami
neuropsychiatrycznymi, zespołem Aspergera, ADHD, ADD. No i znak naszych czasów... zaburzenia stresowe i wypalenie, burnout.
Poza tym konsultuje dla moich współpracowników ich pacjentów, piszę liczne recepty, skierowania, zwolnienia. Z ciekawostek - tu tzw. L4 jest na minimum 2 strony A4 a dane pacjenta i rozpoznanie to dopiero początek roboty...

Jakie masz hobby / co lubisz robić w czasie wolnym?

Tego czasu wolnego nigdy nie ma za wiele. Przyznaję, że lubię odpocząć, czasami po prostu nie robiąc nic. Czasami staram się by głowa mogła odpocząć od intensywnego wysiłku, oglądając dobry film, czytając książkę... Czytam już bez problemu również po szwedzku, sporą przyjemność sprawia mi czytanie zwłaszcza szwedzkich książek w oryginale np. Saga Milenium Larssona, jej kontynuacja Lagercrantza czy kryminały Läckberg. Ostatnio czytam książkę mojego znajomego Polaka o żydowskich korzeniach od ponad 50 lat mieszkającego w Szwecji...

Nasze najnowsze hobby, sposób na spędzanie wolnych weekendów i wakacji w niezbyt ciepłej Szwecji - przyczepa, zwana Adrianna


Lubię też zagłębić się czasami w czeluście Internetu czy Facebooka. Czasami wracam do mojego dawnego hobby, haftu krzyżykowego. W ostatnich miesiącach wolne chwile spędzamy na urządzaniu naszego drugiego domu, przyczepy Adria, czule zwanej Adrianną i na krótszych i dłuższych wycieczkach. Dzięki temu mieszkamy u siebie, a jednak prościej, spędzamy ze sobą czas - a to też moje hobby, no i jesteśmy bliżej natury.


Widok z okna balkonu naszego pierwszego własnego domu w Kramfors, w płn. Szwecji

Z czego jesteś dumna?

Z tego, że jako rodzina poradziliśmy sobie z emigracją, ogarnięciem życia, języka, że mamy dobre życie, choć niebezproblemowe i niebezbolesne... Przez wiele lat realizowaliśmy plan i teraz przyszło zmęczenie... Jednak niedługo będę znowu na fali. Trochę mądrzejsza i ostrożniejsza.


Z mężem, czerwiec 2017 w Sopocie, wciąż i niezmiennie po 18 latach zakochani w sobie nawzajem

Kiedy zaczęłaś pisać bloga / o czym piszesz na blogu?

Bloga zaczęłam pisać jeszcze w Polsce... chyba jak byłam z synem w domu.  Żeby nie zwariować 😉, spędzając sporą część dnia z niemowlakiem.


Nasz synek, przyniesiony przez Mikołaja 6.12.2000 r. Tu około 7-miesięczny i już/jeszcze siedzący

Niestety na tym blogu opisałam też później męża kłopoty z pracodawcą... usunęłam cały blog, kiedy zaczęto mi grozić konsekwencjami prawnymi... z resztą kilka miesięcy później zaczęła się nasza szwedzka emigracyjna przygoda i założyłam nowego bloga ...,który ostatnio świeci pustkami. Jest mnie trochę więcej na FB i fanpage, i to głównie ze zdjęciami. A jak zdjęcia to i w końcu obok własnego prywatnego Insta, jest i taki tylko dla znajomych (agra77pl).


Zdjęcie z kalas, czyli imprezy urodzinowej, a raczej przed urodzinowej, dla znajomych. Bo za parę tygodni zmiana kodu, czterdziestka z przodu


Czym jest dla Ciebie Klub Polki?

Przez bardzo długi okres stanowił dla mnie miejsce wirtualnych spotkań, nawiązywania znajomości, radzenia się, chwalenia czy wyżalania. Mniej więcej rok temu Klub zmienił formułę, a właściwie wrócił do początkowych założeń, uporządkował się, zorganizował, zaczął promować. Ponieważ moja działalność blogowo-fanpagowo-instagramowa jest bardzo osobista i rodzinna i nie zależało mi na edukowaniu mas czy promowaniu siebie zrobiłam sobie od klubu przerwę. Wróciłam czy też raczej zostałam wrócona 😉 więc chyba jednak coś i moja skromna osoba do klubu wnosi, skoro mnie niektórym brakowało. Klub ewoluuje. Ja ze względu na perturbacje zdrowotne nie zawsze nadążam. Jednak na razie jestem 😉 i to wciąż ważne dla mnie miejsce w Internecie a przede wszystkim ważni ludzie... wiele znajomości z wirtualu przeniosłam do realu i bardzo często rozmawia się z dziewczynami, jakbyśmy znały się od lat.


Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?

Dbajcie o siebie samych. O swoje zdrowie fizyczne, ale i psychiczne. O swoich mężów/ żony, związki i dzieci. Balans i równowaga jest niełatwa do osiągnięcia i nawet szewc czasami bez butów chodzi, a psychiatrę dopada wypalanie i zmęczenie. Gdybym nie miała rodziny, kochającego męża, byłoby jeszcze trudniej...

Szczęśliwa trójca, tu na wakacjach w szwedzkim Västerås

AGNIESZKA RADZIEWIŃSKA 

Blog: Zapiski szwedzkie
Facebook: Zapiski szwedzkie 
Instagram: @zapiskiszwedzkie

Słuchajcie rad specjalisty! Agnieszko, dziekujemy za wywiad oraz podzielenie sie z nami Twoimi zdjęciami rodzinnymi. 
Pozdrawiamy!



Thursday, September 21, 2017

Mr. Kin Davis' Family Photo Mystery Solved!

Some time ago, I posted a photo that I had found in Aunt Lula's album. The picture seemed to be taken in the 1850s or 60s (possibly in Texas as all the other photos in the album) and it was labeled by the aunt in two ways: Mr. Kin Davis family and Mr. Ben Davis family. Since the first one was written with ink and the latter one with a pencil, I assumed, the ink version was the right one. However, I had no idea who  Mr. Kin Davis could be. Besides, Kin could have been a short form of a first or a middle name. The person had to have some connection to Texas. It was important - aunt Lula + family lived in the state and all other photos of Lula's album were taken in Texas too. Quite a puzzle it was, anyway.

The name Davis appears in the family tree many times, but I had not come across any man of such first name: Kin. I tried to trace that given name and surname on the Internet. There was the Kincheloe surname in a distant family tree branch, so at first, I thought 'Kin' could stand for a short form of 'Kincheloe'. On the other hand, most Kincheloe and Davis persons in the family tree which I had found were from Virginia. To make the story short, going gradually from a person to a person in that distant branch + searching the net, I discovered Jesse Kincheloe Davis. He moved with his parents (Warren Davis and Mary Kincheloe) from Alabama to Texas. However, it could not be "our" Mr. Kin Davis. Jesse Kincheloe Davis (1802-1869) had quite a few sons but not a surviving daughter. In the picture you can see clearly there are at least two girls (the baby might be a boy or a girl) and a few-year-old boy.

So I kept on searching. And........... finally, I found something! Jesse's wife Eliza (1819-1875) - her maiden name was Davis too. Her brother was William Kinchen Davis. According to my discoveries, Eliza Davis and William Kinchen Davis were children of Mr. Kincheon William Davis and Miss Frances Pleasants.

I studied the information on Mr. William Kinchen Davis life story (which I found on the Internet), the number of children which he had, how old they all would have been when the picture was taken and all matched! I found our Mr. Kin! Strange but I felt peace then. The unknown and forgotten was no longer an anonymous person whose name had faded away.

William Kinchen Davis was born on November 11, 1822, in Morgan, Alabama. When he was 8, (in February 1830), he came with his family to Texas. The Davis family settled in the area of the nowadays Fort Bend County. At the age of 14, William Kinchen helped to build the fort by the Brazos River. Except for other campaigns, William Kinchen took part in the Somervell expedition in 1842 and was badly wounded at Ciudad Mier (Mier expedition). He was one of the Texans captured by the Mexican troops and one of the prisoners who marched to Salado. At some point, he managed to escape. Unfortunately, then was captured again. When in Salado, Mr. Kin and other Texan prisoners were forced to draw beans - their lives were at stake. Luckily, William Kinchen drew a white bean - so he was not shot. Together with other men who happened to draw a white bean, he was made to march to Mexico City. Then they were put in Perote Prison. Mr. Kin worked in a chain gang there till the day when he was released - it was on September 16, 1844. William Kinchen (and all other Texans who managed to survive the imprisonment) was given a dollar that was supposed to help him get back home (1500 miles from the place where the prison was). I do not know how he did that, but he finally arrived in Richmond in Texas.

On July 19,1848, Mr. Kin married Miss Eloniza (?) Jane Pickens (born in Kentucky around 1838). She was a daughter of John Harris Pickens and Eleanor Elizabeth Cooper. The marriage took place in Fort Bend, Texas.

Kin and Jane had five children.
  • Frances 'Fannie' - born circa 1849 - passed away at the age of three.
  • John Harris Pickens - born on February 11, 1951,
  • Eleanor (called Nola) - born in 1952,
  • Kinchen William - born in (circa) 1855,
  • Archietta - born on June 15, 1857.


The first from the left possibly is John, then Kinchen, Mr. Kin (William Kinchen) Davis - the father, Miss Jane Davis (the mother), baby Archietta, and the oldest daughter Nola.

It seems that (in the photo) Nola is older than John, and in somebody's online records it was stated that her year of birth was 1846. Considering the year given on Nola's gravestone (1852) and the date of marriage of Mr. Kin and Jane's, 1846 seems doubtful.  The picture was taken at the end of 1857 or the beginning of 1858.

Mrs. Jane Davis died in 1960.  Five years later, on March 5, 1865, Mr. Kinchen married S. Jane Green. The Census record of 1960 shows that Miss S. Jane Green lived in Kinchen and Jane's household then. However, I have not come across any other information on that lady.

Kinchen William Davis (captain) passed away at his home in Richmond on August 2, 1891. In the obituary (sources-link no.6) he was described as a good and noble husband, father and citizen, a kind, generous and quiet man. According to that magazine piece, Mr. Kinchen was also a successful, respected, and trusted businessman.

What about the children?

John Harris Pickens was involved in cattle endeavors and banking. He became a judge - a most prominent citizen of Fort Bend. John married Susan Elizabeth Ryon (born December 10, 1855, in Texas)  on February 10, 1875.

They had three children:
  • Daisy Belle (Nov. 22, 1875 - June 15, 1878).
  • Mary Elizabeth (Sept. 13, 1877 - d. May 27, 1971, in Richmond, Fort Bend, Texas) - she married Albert Payton George (b. Oct.7, 1873 Hungerford, Wharton, Texas - d. April 5, 1955, Houston, Harris, Texas). They had a son Davis who died when he was little (b. Sept.19, 1897- d. July 19, 1899).
  • Thomas Walter (Sept. 7, 1879 - May 31, 1922)  - born and died in Fort Bend, TX.
John's first wife Elizabeth died on October 30, 1844. After a few years, he remarried. The second wife was Belle Ryon. The marriage ceremony took place on  Nov. 22, 1888.

Eleanora married Bartlet Abner Hinson (born in Georgia 1845, d.1909) on October 8, 1879. In a newspaper article extract (obituary of John's), I have found some information on their sons, Walter and Gus. Eleanora passed away in 1921.

Kinchen William married Rachel Eliza Glassock (b. Sept. 18. 1854 in Texas, died in October 1944) in 1875. Rachel's father was Benjamin Glassock of Louisiana. Kinchen was also in the cattle business.

On Saturday, July 17, he left his cattle at Rosenberg to visit family in town. Kinchen missed the last train and was not able to get back to his cattle. The man tried to stop the train, when it did not work, he made an attempt to get on the running train. Unfortunately, Kinchen William missed it and the train dragged him under a carriage, on the railway track. Both of his legs were crushed, his head was badly wounded. Next day, on Sunday, August 18, 1888, around three o'clock, Mr. Kinchen William Davis passed away.

Kinchen William and Rachel had one daughter (Edna) and four sons William Harris, Thomas McGee, Eugene Wheat, and John Mitchell).

Archietta (Archetto ?) married Walter Little Jones (b. Jan. 12, 1850, Texas-d. Nov. 20, 1885, Fort Bend, TX). The couple had three daughters (Jennie Ryon, Hattie E., Abbie) and four sons (Thomas Harris Little, William Eugene, Joe A., and Walter Little Jr.).

P.S.
Although Mr. Kinchen William Davis was a distant relative of our family, he and aunt Lula's folks must have been in touch (since she had that photograph in her family album). Well, they all lived in Texas. I am glad she kept the photograph. Quite a person Mr. Kin was. I have not only learned about a relative and his life story but also something else I had not known either. Meaning interesting facts connected with the history of Texas.

Sources:
1. Find A Grave
2. "Texas Marriages, 1837-1973," database, FamilySearch (https://familysearch.org/ark:/61903/1:1:V2MJ-SN5 : 5 December 2014), William K. Davis and E. Jane Pickens, 19 Jul 1848; citing , Fort Bend, Texas, , reference ; FHL microfilm 1,007,996.
3. United States Census, 1850," database with images, FamilySearch (https://familysearch.org/ark:/61903/1:1:MXLK-WQL : 12 April 2016), William Danis, Fort Bend county, part of, Fort Bend, Texas, United States; citing family 89, NARA microfilm publication M432 (Washington, D.C.: National Archives and Records Administration, n.d.).
4. United States Census, 1860", database with images, FamilySearch (https://familysearch.org/ark:/61903/1:1:MXFB-WPG : 26 July 2017), S J Green in entry for Wm R Davis, 1860.
5. United States Census, 1870," database with images, FamilySearch (https://familysearch.org/ark:/61903/1:1:MXGY-BJF : 12 April 2016), William K Davis, Texas, United States; citing p. 16, family 115, NARA microfilm publication M593 (Washington D.C.: National Archives and Records Administration, n.d.); FHL microfilm 553,084.
6. http://genealogytrails.com/tex/gulfcoast/fortbend/obituaries/surnamesdtof.html
7. Texas State Historical Association
8. History of Fort Bend County




Friday, September 15, 2017

Wywiady Klubowe: Rozmowa z Natalią Brede

Dzisiaj Wywiady powracają do Azji. W Chinach gości nas Natalia.

Natalio witaj, Twoje miejsce w Polsce to...

Urodziłam się w Bytomiu i spędziłam w nim całe dzieciństwo, jednak dużo bardziej identyfikuję się z Krakowem, w którym studiowałam i pracowałam z własnego wyboru. Jednak dużo bardziej „moimi” miejscami w Polsce są Opole, w którym się zakochałam, Niepołomice z piękną puszczą, Beskid Żywiecki, w którym kiedyś spędzałam przynajmniej część każdych wakacji i maleńkie jeziora Warmii i Mazur. To do tych miejsc najchętniej wracam pamięcią i te sprawiają, że tęsknię czasem za Polską.


Jak dawno temu wyjechałaś z Polski?

Pierwszy raz w ten region, który stał się moim domem? W 2004 roku. Pierwszy raz na dłużej? Na rok na przełomie 2008/2009. Na stałe? W 2010 roku, choć dopiero w 2012 się okazało, że to już na stałe...

Kraj/ kraje / przyczyna Twojej emigracji.

Najpierw były wakacje na Tajwanie i nagła miłość do Azji. Potem zaczęłam się uczyć języka, który uważam za jeden z najpiękniejszych na świecie. A potem pojechałam na stypendium do Yunnanu i zaczarowało mnie niebo w kolorze indygo i ulice wysadzane palmami; ludzie, którzy mają czas i którzy znają wartość czarki porządnej herbaty. Właściwie powinnam rzec, że przyczyny emigracji są kulinarne - również w tutejszej kuchni jestem zakochana. Myślę jednak, że mężowi (który jest tutejszy) byłoby przykro, że kulinaria stawiam na pierwszym miejscu...


Twoje wykształcenie...

Jestem kulturoznawczynią dalekowschodnią, dyplomowaną! Od paru lat również praktyczką.

Czym zajmujesz się na co dzień?

Obecnie - głównie rocznym dzieckiem (jest zdumiewająco absorbujące), a poza tym uczę angielskiego, tłumaczę w parze chiński+polski pisemnie i ustnie oraz parzę herbatę. Nie jako sekretarka, a herbaciarka, zgodnie z chińską ceremonią herbacianą.


Natalio, co lubisz robić w czasie wolnym?

Jeżdżę na rowerze, grywam w badmintona, śpiewam, gram na pianinie, czytam nieprzebrane ilości książek, parzę hektolitry herbaty, przekomarzam się z mężem, gotuję bądź włóczę się po jadłodajniach, żeby podpatrzyć nowe tricki, a od półtora roku – bawię się z coraz bardziej fascynującą córeczką.

Z czego jesteś dumna?

Z tego, że do córki mówię po polsku i angielsku, mimo że sama już potrafię myśleć po chińsku i mieszkam w Chinach.



Kiedy zaczęłaś pisać bloga / o czym piszesz na blogu?

Blog powstał w 2007 roku. Na początku był o (głównie azjatyckim) wszystkim i o niczym. Od września 2008 roku jest głównie o Yunnanie, Chinach i herbacie, a także o moim prywatnym związku międzykulturowym wraz z jego wszystkimi konsekwencjami.

Czym jest dla Ciebie Klub Polki?

Nieustającą inspiracją i wsparciem – jest nas coraz więcej! Dajemy radę! :)

Co jeszcze chciałabyś nam powiedzieć o sobie?

O sobie chyba nic nie chcę. Mogę za to o życiu: jest piękne :) Pamiętajmy o tym.

 


NATALIA BREDE

Blog Natalii: Baixiaotai 
Facebook:  @bialymalytajfun

Natalio, życzymy wszystkiego dobrego i dziękujemy za (wirtualną) herbatkę!


Thursday, September 14, 2017

Mom's WW2 Stories: Hilda, Song and Gestapo Man

When mom was little, her sisters and parents lived on the first floor of the house which belonged to the D* family. They lived on the ground floor of the house they owned. The Ds were Poles but when WW2 began, they signed the Reichsdeutsche list. Thanks to that, the Zs were regarded as German people by the Nazis. Hilda* was one of the members of the Zs family. She tended to be a rather unpleasant and unfriendly lady and she seemed not to be keen on children as well.

One day, mom (she was about 5 then) was told by her mother to fetch potatoes from the storage place. Every family who lived in that house had their own storage place. Those little wooden shacks were not far from the house next to the barn (which was opposite the house).

When mom went out to get the potatoes, she saw Hilda. The lady was cleaning some lederhosen with a wooden brush. The piece of clothing belonged to a teenage boy Jurgen* who had come from Germany to visit the Zs.

Mom approached Hilda and asked her in Polish:

"Miss Hilda, why are you cleaning Jurgen's trousers, can't he do it by himself?"

In reply, Hilda threw the wooden brush at mom and started calling her names.

Mom, said nothing, but she did sing a song at the lady to tease her. Subsequently, the lady got really crossed and started chasing mom around the barn. Hilda was willing to get the little girl and teach her a lesson.

A daughter of mom's neighbors (who lived on the second floor of the same house) was passing by. She saw what was going on and rushed to tell my grandmother about it.

The girl ran to the house and shouted: “Hilda wants to beat up Dona*!”

Anyway, mom managed to get home too and Hilda did not succeed in catching her. However, the lady followed the little girl to the family apartment on the first floor. Grandma opened the door and there was Hilda, furious, ready to punish mom for her singing.

She shouted at grandma angrily: "You should forbid your daughter!"

Grandma stepped forward and said with a strong voice:

"When you will have your own children, you will be allowed to beat them".

Hilda, caught by surprise, stepped back and tripped over the metal frame which was attached to the stairs. At the same time, the lady lost her balance and fell down the stairs.

Not long after that, the SS-men knocked on mom's family apartment door. Grandma was accused of aggravated assault and beating a German woman. Both mom and her mother were taken to the nearest Gestapo station.

When they got there, the two of them were led to a room where a Gestapo officer was sitting behind a big desk.

The officer asked grandma: “Why did you hit a German woman?”

“I did not touch her”, said grandma, and she also explained what had happened. Both grandma and her little daughter could speak German fluently (more about it in the next Mom's WW2 Stories post).

The Gestapo officer ordered mom to sing the song she had sung at Hilda.

The girl started crying, she was scared. She said she could sing that song in Polish only.

So an interpreter came and mom was told to sing again.

That was the song:
Stara panna lat 40 wciąż w pretensjach żyje,
a tę swoją brzydką buzię w różnych ziołach myje.
Usta sobie pomaluje, włosy pozapika,
a jak wszystko pozdejmuje - stara elektryka.

The interpreter translated the words into German

An old maid, aged 40, is resentful all the time,
and she washes her ugly face with various herbs.
She colors her lips and fixes her hair,
but when she takes it all off - just an old bag.

The Nazi officer's face seemed very serious.

He asked: “How old is the woman?”

“40”, said mom still sobbing.

“Is she married?”

“No”, replied mom with a trembling voice.

To everybody's surprise, something unexpected happened. The Gestapo officer laughed out loud. He was laughing and appeared to be amused. Mom got confused but she started laughing as well.

Then, as suddenly as he started, the man stopped laughing. When he got quiet, his face looked scary again. He opened a drawer of his desk and reached into it.

Mom was horrified, she was sure her and her mother's end was about to come, and the Gestapo officer was going to shoot them at the very spot. The moment seemed to last for ages. However, instead of shooting, an extraordinary thing happened. Mom saw not a gun but something else in the man's hand. She was stunned.

The officer was holding a bar of chocolate. Next, with a smile on his face, he handed the chocolate to the little girl. Mom and her mother were let go. Unhurt. With a bar of chocolate to enjoy.

They were lucky - the officer found the story funny. I reckon mom must have been really scared then since she still remembers it all so well, despite all the years which have passed by.

*All the names in the story have been changed

Mom and her mom


More Mom's WW2 Stories


Friday, September 8, 2017

Summer Photo Gallery by Klub Polki

Here is our summer summary in pictures. If you want to see photos taken in summer months by Polish ladies in various countries around the world, click on the picture to get to the Polish Lady Abroad Club gallery page.

http://klubpolek.pl/wakacyjna-galeria-polek/

Thursday, September 7, 2017

10 Naj w Teksasie

Post ten jest częścią wrześniowego projektu Klubu Polki na Obczyźnie „10 Naj kraju, w którym mieszkasz".

Każdy ze stanów USA ma swoją specyfikę i różni się pod wieloma względami od pozostałych. Każdy z nich ma swoją flagę, nieoficjalną nazwę, hasło stanowe, pieśń, symbole i pieczęć. W tym sensie każdy stan jest jak swojego rodzaju państwo w państwie.

Teksas jest drugim pod względem wielkości (po Alasce) stanem USA. Jego powierzchnia jest około 10% większa niż powierzchnia Francji i mniej więcej dwa razy taka jak Niemiec. Na terytorium Teksasu występuje 10 stref klimatycznych, 11 regionów ekologicznych, są prerie i równiny, jeziora, lasy, tereny zielone i dostęp do oceanu, a właściwie Zatoki Meksykańskiej. Wbrew obiegowym opiniom  pustynia stanowi tylko 10% powierzchni Teksasu.

Wiele jest Naj w „Stanie Samotnej Gwiazdy” (taki właśnie przydomek ma Teksas - patrz flaga stanowa). Dzisiaj przedstawiam więc pierwsze dziesięć. Kolejny post związany z tym tematem i więcej teksaskich Naj ukaże się na blogu w innym terminie.

1. Miasto

Najbardziej zaludnionym miastem jest Houston, położone w południowo-wschodniej części stanu (hrabstwo Bexar). Ponad dwa miliony ludzi mieszkających tam osób dotknął, w ten czy inny sposób,  tragiczny w skutkach huragan Harvey.

 

Tornada i cały ten kataklizm pogodowy, który spowodował Harvey, przyniosły zniszczenie i dramatyczne zmiany ludzkich losów także w wielu innych hrabstwach Teksasu. W całym stanie organizowane są akcje pomocowe - zbiórki pieniędzy i darów. Niestety, jak to zwykle jednak bywa w takich przypadkach, nie brakuje też osób, które próbują się dorobić na dramacie poszkodowanych przez huragan.

2. Najbardziej popularne jedzenie i potrawy Teksasu

Grillowane mięso i kiełbasy przyprawione specjalnym sosami i marynatami, czyli teksaskie BBQ. Na wschodzie stanu mięso przyprawia się słodkawą w smaku marynatą - sosem zrobionym na bazie pomidorów, potem grilluje się powoli na drzewie orzecha amerykańskiego, tak długo aż mięso będzie odchodzić od kości. Mieszkańcy centralnego Teksasu zazwyczaj nacierają mięso przyprawami i grillują je na drewnie z pekana lub dębu. We wschodniej części stanu najczęściej używa się podpałkę z drzewa mesquite (po polsku to meszczat), którego aromat nadaje mięsu gorzkawy smak. Na południu zaś popularna jest słodkawa i gęsta marynata do mięs, przygotowana na bazie melasy. Upieczone na grillu mięso drobiowe, w tym pierś z indyka oraz wołowe krojone jest w cienkie plasterki/kawałki i serwowane z pieczywem. Wystarczy udać się do jednego z tutejszych barów typu barbecue i już można delektować się smakiem teksaskich specjałów (oczywiście sporo zależy od umiejętności kucharza, który mięsiwa przyrządza).

Bardzo popularne są tu (i wszechobecne) także potrawy typu Tex-Mex, czyli dania meksykańskie przyprawione po teksasku, serwowane z rozrzedzonym wodą purée z czerwonej fasoli (refried beans), dużą ilością tartego sera, szatkowanej cebuli i innych dodatków. Oprócz licznych w Teksasie restauracji, które serwują dania Tex-Mex, jest też wiele barów szybkiej obsługi, gdzie mozna zjesć (Tex-Mex dania oczywiście) smacznie i niedrogo.


Chicken Fried Chicken (jedna z potraw kuchni Południa Stanów Zjednoczonych) - kotlet z piersi kurzej w chrupiącej panierce z mieszanki mąki, proszku do pieczenia, czasem rozdrobnionych płatków kukurydzianych i przypraw. Do tego podaje się ziemniaki purée z sosem kremowym oraz gotowaną zieloną fasolkę + chlebek.


Chili - podobno wszystko zaczęło się w latach czterdziestych XIX wieku, kiedy to teksascy kowboje suszyli mięso wołowe z papryczkami chili, by przygotować sobie prowiant 'na drogę', czyli czas pędzenia bydła po stanowym szlaku.Później, już 'na trasie' gotowali to mięso i przyrządzali posiłek, który nazwali chili. Niektórzy kowboje sadzili oregano, papryczki chili i cebulę wzdłuż szlaku, którym pędzili bydło do określonego miejsca. W drodze powrotnej zbierali to, co wyrosło w ich przydrożnych ogródkach i doprawiali tym swoje chili. Tradycyjne teksaskie chili przyrządzane jest bez fasoli.


3. Najbardziej popularny napój gazowany produkowany w Teksasie to Dr Pepper.

Recepturę Peppera wymyślił Charles Adlerton, pracownik apteki w miejscowości Waco. Ogólnie mówiąc, jest to teksaska odmiana coli. Napój dostępny jest w wersji podstawowej oraz light. Czym różni się od coli? Recepturą oczywiście i smakiem (moim zdaniem wyczuwalny jest w tym napoju smak suszonych śliwek).



4. Najpopularniejszym deserem świątecznym jest pecan pie.

Właściwie nie jest to ciasto (nie nazwałabym też tego plackiem), raczej rodzaj tarty z orzechami pekanowca. Pecan pie przygotowany według tradycyjnego przepisu jest bardzo, bardzo słodki. Dlatego brązowy cukier (który jest jednym ze składników wierzchniej masy) zastępuję syropem z trzciny cukrowej w wersji light. Dzięki temu nasz pecan pie jest smaczny, jego słodycz jednak nie powala (i przez to można go zjeść więcej 😀).



 Najbardziej popularne lody, spożywane codziennie przez wielu mieszkańców stanu to lody marki Blue Bell. Produkowane są w wielu wersjach smakowych (od 1907 roku) w miejscowosci Brenham, w Tekasie oczywiscie.


5. Najpopularniejszym zwierzęciem jest Longhorn, który jest także jednym z symboli Teksasu.

Longhorn jest potomkiem bydła przywiezionego przez hiszpańskich osadników na początku XVII wieku. Część owych krówek i byków uciekła swoim hodowcom i żyła sobie 'na dziko'. Dzikie bydło, z biegiem czasu, w drodze ewolucji, stało się silne i wytrzymałe na ekstremalne warunki pogodowe stanu.

Pionierzy przybyli do Teksasu trochę później, parowali dzikie bydło z tym 'zwykłym', które już posiadali. Tak (mówiąc w skrócie) powstała odmiana bydła Longhorn: krowy i byki o długich nogach i mocnych, długich rogach. Rozpiętość tych ostatnich - od końca jednego rogu do końca drugiego - sięga dwóch metrów. Longhorn znaczy tyle, co długi róg.


6. Najstarsze stałe polskie osiedle w Teksasie to Panna Maria.

Miejscowość ta jest położona około 89 km na południe od San Antonio. Założona została w 1854 r. przez Ojca Leopolda Moczygembę i osadników przybyłych z rejonu polskiego Górnego Śląska. Na liście Narodowego Rejestru miejsc Historycznych Panna Maria odnotowana jest jako pierwsza stała polska osada w Ameryce. Miejsca zabytkowe w Pannie Marii to stary dom Pilarczyka - obecnie centrum turystyczne - muzeum pionierów usytuowane w budynku szkoły imienia św. Józefa (najstarszy budynek szkolny w USA), najstarszy polski kościół w Ameryce - pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia. Mieszkańcy Panny Marii założyli także pobliską miejscowosć Cestohova (Częstochowa).

Pannę Marię odwiedziliśmy pięć lat temu. Mieszka tam obecnie około sto osób, potomków pierwszych osadników. Miałam przyjemność rozmawiać z panią prowadzącą sklepik z pamiątkami, która ucieszyła się słysząc, że jestem z Polski. Trochę trudno było nam się jednak porozumieć/zrozumieć - pani mówiła teksaską odmianą gwary śląskiej (którą posługują się okoliczni mieszkańcy o śląskich korzeniach), ja po polsku. Mimo to, było miło. Cieszę się, że odwiedzilimy to miejsce.



7. Najwyższym Teksańczykiem jest Big Tex.

Big Tex ma 16 metrów wzrostu. Jest to figura kowboja zdobiąca doroczny State Fair of Texas (Jarmark Stanowy), imprezę trwającą 24 dni (wrzesień/październik), organizowaną w Dallas. Najwyższy kowboj Teksasu urodził się w miejscowości Karens (hrabstwo Navarro) w roku 1949. Dwa lata później pojawił się po raz pierwszy na jarmarku stanowym. Ubrany w dżinsowe spodnie i kraciastą koszulę szybko stał się symbolem State Fair of Texas. Wkrótce Big Tex nauczył się też mówić (wyposażono go w system dźwiękowy). W czasie swojej kariery ten kowboj stanowy przeszedł kilka kuracji odmładzających oraz zmian garderoby. 19 września 2012 roku, podczas ostatniego weekendu trwania jarmarku, Big Tex miał wypadek - w jego lewym bucie kowbojskim nastąpiło zwarcie instalacji elektrycznej. Pożar będący jej efektem zniszczył niestety oryginalną konstrukcję figury. Nie ma jarmarku w Dallas bez Big Texa. Dlatego też odrodził się i 26 września 2013 zaprezentował się mieszkańcom Teksasu w zupełnie nowej wersji.



8. Nie ma Teksasu bez rodea.

Rodeo przypomina swoją formą wieloaktowe przedstawienie. Poszczególne akty to konkurencje, w których czasie kowboje prezentują swoje umiejętności. Inne są konkurencje dla mężczyzn, inne dla pań, a jeszcze inne dla najmłodszych kowboi - kilkuletnich chłopców jeżdżących na kucykach. Najbardziej niebezpieczną jest ta, w której kowboje (mężczyźni) starają się ujarzmić szarżującego byka. Ten ostatni często bywa nieprzewidywalny, dlatego kowboje noszą wówczas kaski na głowach - o wypadek nie trudno. Na szczęście, kiedy miałam przyjemność oglądać rodeo, nic złego się nikomu nie stało.

W przerwach między 'aktami', kiedy następuje zmiana dekoracji (przygotowywane są kolejne konkurencje), publiczność zabawiają swoimi występami clowni, najmłodsi biorą udział w konkursach z nagrodami, gra wesoła muzyka. W czasie trwania rodea panuje atmosfera pikniku i zabawy. Rozrywka dla małych i dużych.


9. Pieśnią stanową Teksasu jest Texas Our Texas napisana przez Williama J. Marsha w 1924 roku.

Najbardziej znana piosenka opisująca uroki Teksasu - piękno gwiazd na teksaskim niebie, zawołania kowbojów, śpiew kojotów, czar zapachu kwitnącej szałwii oraz urok miejscowych dam - to oczywiście Deep in the Heart of Texas (czyli Głęboko w Sercu Teksasu). Powstała w roku 1941, jej autorami byli June Hershey (słowa) i Don Swonder (muzyka). W roku 1942 piosenka utrzymywała się na liście przebojów Your Hit Parade przez 12 tygodni (5 tygodni na szczycie listy).


10. Najbardziej znane teksaskie powiedzonko to Don't Mess with Texas.

Slogan ten jest oficjalnym hasłem firmowym Teksaskiego Departamentu Transportu. Pierwszy raz pojawił się w roku 1866, w kampanii reklamowej mającej na celu zmniejszenie zjawiska zaśmiecania dróg stanowych (wyraz mess znaczy między innymi tyle, co bałaganić), a więc w kampanii hasło nawoływało do zaprzestania bałaganienia, zachowania porządku. Ze względu na to jednak, że czasownik mess jest wieloznaczny, Don't Mess with Texas można rozumieć też jako Nie Zadzieraj z Teksasem. Z tego względu owo powiedzonko wkrótce stało się w Teksasie bardzo popularne. Wiąże się z dumą mieszkańców stanu z jego kultury i tradycji.



Zdjęcia Houston: By Jane04Chesapeake [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons
Dr. Pepper: Picture: By Amin - Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=68727090